środa, 29 kwietnia 2015

☼ Anthelios żel-krem do twarzy SPF 30 La Roche Posay (suchy w dotyku) ☼

Sezon na filtry rozpoczęty. Pojawiły się już w aptekach i planuję zrobić zapas tak, żeby mi starczyło do końca września. Późnym latem planuję wakacje i zakup filtrów we wrześniu jest już małym wyzwaniem bo apteki mają je sezonowo. 
Nie potrafię funkcjonować wiosną i latem bez filtra do twarzy minimum SPF 30. Od lat używam emulsji Anthelios do cery tłustej i mieszanej. Obecnie posiadam nowość, czyli suchy w dotyku żel- krem, który natychmiast się wchłania i daje matowe wykończenie. 




☼  Czy wersja żel-krem rujnuje makijaż? 
Nie. Rewelacyjnie rozprowadzają się na nim podkłady. Daję mu chwilę czasu aby mógł się dobrze wchłonąć, wtedy mam pewność, że nic mi się nie zroluje i podkład nie zdestabilizuje filtra.
Podkład utrwalony pudrem trzyma mi się cały dzień (mam na myśli L'oreal True Match lub Astor Perfect Stay). Formuła żel- krem na długo matuje. Skóra bardzo dobrze wygląda nawet po 7 godzinach. Błyszczę się intensywnie w strefie T, odciskanie nadmiaru sebum nie zostawia po sobie żadnych śladów. 








☼  Formuła
Kapitalna! Marka naprawdę się postarała i widzę, że dążą do tego aby stworzyć filtr idealny, który będzie dobrze współpracował z makijażem. Żel- krem jest gęsty, łatwo się rozprowadza, błyskawicznie wchłania i po paru minutach skóra jest sucha i matowa! Minimalnie bieli, na pewno delikatniej od emulsji. Bezzapachowy i nie powoduje powstawania zaskórników.

Mam z tym filtrem mały problem. W chłodne miesiące używam kosmetyków złuszczających, które przesuszają skórę na policzkach. Filtr brzydko rozprowadza się na suchych partiach i bardzo je podkreśla, użycie podkładu tylko podbija ten efekt. Na pewno nie sprawdzi się u dziewczyn, które mają problem z suchymi skórkami na twarzy.

☼  Skład
AQUA / WATER, HOMOSALATE, ETHYLHEXYL SALICYLATE, SILICA, STYRENE/ACRYLATES COPOLYMER, C12-15 ALKYL BENZOATE, TALC, DROMETRIZOLE TRISILOXANE, ETHYLHEXYL TRIAZONE, BIS-ETHYLHEXYLOXYPHENOL METHOXYPHENYL TRIAZINE, GLYCERIN, PENTYLENE GLYCOL, BUTYL METHOXYDIBENZOYLMETHANE, POTASSIUM CETYL PHOSPHATE, DIMETHICONE, PERLITE, PROPYLENE GLYCOL, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, ALUMINUM HYDROXIDE, ARACHIDYL ALCOHOL, BEHENYL ALCOHOL, CAPRYLYL GLYCOL, DISODIUM EDTA, INULIN LAURYL CARBAMATE, ISOPROPYL LAUROYL SARCOSINATE, OCTOCRYLENE, PEG-8 LAURATE, PHENOXYETHANOL, STEARIC ACID, STEARYL ALCOHOL, TEREPHTHALYLIDENE DICAMPHOR SULFONIC ACID, TITANIUM DIOXIDE NANO /, TITANIUM DIOXIDE, TOCOPHEROL, TRIETHANOLAMINE, XANTHAN GUM, ZINC GLUCONATE




☼ Ochrona
30 to trochę mało na lato ale chroni. Szyję mam zawsze opaloną a skóra na twarzy zostaje jaśniejsza. Kolor wyrównuję sobie ciemniejszym podkładem i czasami nawet o 2- 3 tony! 






☼  Czy jest to filtr idealny?
Nie wiem czy wrócę do niego ponownie. Na suchych partiach skóry, które czasami pojawiają mi się na policzkach (cera mieszana) nie wygląda dobrze. Podkreśla suchość skóry i nawet cieniutka warstwa podkładu nie wygląda dobrze. 

Kusi mnie jeszcze wypróbować matującą wersję z Vichy. Macie porównanie do tego Antheliosa z La Roche Posay? Wszystkie Wasze spostrzeżenia na pewno pomogą mi zdecydować. 




poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Wiosenne zakupy w H&M, Mohito, Reserved, Sinsay



Bardzo cieniutka, biała koszula w ptaszki.
Mohito - 119,00 


Białe spodnie, z wstawkami z ekologicznej skóry, świetnie leżą, są idealnie skrojone, rozmiar 36
Mochito 59,00 (po przecenie)




Top w kolorze pudrowego różu, koronkowe ramiączka 
H&M 29,00




Kupiłam też dwie bluzeczki z koronkowym wykończeniem na ramionach, są nadal w sklepach i uroczo się prezentują. Pasują do spodni i spódniczek. 
H&M 39,00 





Top neonowy z myślą o zumbie, siłowni ;) Nadal chodzę na zajęcia. 
H&M 19,00 




Torebka zamszowa z frędzlami. Można nosić jak listonoszkę. Ma krótki i długi pasek. Na żywo wygląda dużo lepiej. 
H&M 60,00 (po przecenie ze 119,00)



Top w ładnym odcieniu pastelowym, z koronkowym wykończeniem.
Sinsay 10,00 



Zwykły czarny t-shirt, materiał mnie przekonał, bardzo mięciutki i lejący. 
Sinsay 19,00 



Koszula w granatowo- białą kratę. Zapinana na złote dżety.
Reserved 59,00





Połowę z listy mogę wykreślić. Pozostało mi uzupełnić szafę jeszcze w parę topów na ramiączka, błękitny szeroki kardigan, baletki w kolorze kremowym i na pewno szorty na rower, najlepiej jakieś neonowe.

Lubicie takie posty? Nigdy ich nie robię ale od czasu do czasu mogę przygotować ;)



niedziela, 26 kwietnia 2015

Domowa maseczka drożdżowa. Efekt bardzo dociążonych włosów. Włosowa niedziela.


Śliskie, sypkie i gładkie. Takie dziś są moje włosy po porządnej porcji maski drożdżowej, która składa się z odżywki, połowy kostki drożdży i oleju rycynowego. 


O masce drożdżowej pisałam już na blogu, zawsze kręcę mieszanki sama, nie kupowałam jeszcze gotowych masek drożdżowych. Stosowana regularnie daje świetne efekty, ponieważ drożdże jak i olej rycynowy przyspieszają porost włosów i wzmacniają cebulki. 

Więcej w tych postach :


Zaczęłam od nałożenia oleju wzmacniającego Receptury Babcii Agafii na noc. Zużyłam około 2 stołowe łyżki i związałam włosy gumką w luźny kok. Rano spłukałam olej z włosów i odcisnęłam je z wody. Nałożyłam na całą długość oraz skórę głowy maseczkę z :
  • 2 łyżek stołowych odżywki Mrs Potter's 
  • 2 łyżeczek olejku rycynowego (dostępny w każdej aptece)
  • połowy kostki drożdży spożywczych 
Przeważnie trzymam ją na włosach około 20- 30 minut.

Maseczkę wystarczy dokładnie spłukać i umyć włosy szamponem (dziś użyłam Pharmaceris). Następnie na 15 minut wmasowałam od ucha w dół sporą porcję balsamu Planeta Organica Olive. B/s jak zwykle Potter's z keratyną i do stylizacji mrożący żel z Joanny. 










czwartek, 23 kwietnia 2015

Kolorowy makijaż na wiosnę ❀




Róż, szarość i turkus. Kolory padły losowo, gdy patrzyłam na cienie ;)
Odcieni różowych i niebieskich nie używam często, dlatego ostatnio mnie trochę poniosło :-)


Różowo- koralowy cień jest ze Sleeka, dokładnie z palety Oh So Special, szarość w zewnętrznym kąciku również jest z tej samej palety. 




Zaczęłam od roztarcia liliowego różu w załamaniu (paleta 88 cieni), potem roztarłam perłową szarość (Sleek), na końcu nałożyłam matowy różowo- koralowy (Sleek) na pozostałą część powieki.
Na dolnej powiece użyłam perłowego turkusu z palety 88 cieni, wzmocniłam go matowym cieniem My Secret.


Na twarzy mam jeden z ulubionych podkładów Perfect Stay - Astor.





Na ustach pomieszałam dwie pomadki z Wibo (Eliksir)- 05 i 06




To jak? Rezygnujemy z brązów? :-)



środa, 22 kwietnia 2015

Włosowa aktualizacja na wiosnę ✿ Wcierki, suplementy, domowe maseczki i drogeryjne produkty do pielęgnacji włosów.


Wiosna to doskonały czas na nieco bardziej rozbudowaną pielęgnację włosów. O tej porze roku warto zadbać o kosmyki, poświęcić im więcej czasu i odbudować po zimie. Na pewno mają już dosyć czapek, szalików i swetrów o które codziennie się ocierały. 

 - Maski - 
Dałam szansę wykazać się maskom Kallos. Bananową testuję już parę tygodni, potrafi zbyt mocno wygładzać i czasami włosy po niej strączkują się, a maskę z Algami kupiłam 2 tygodnie temu. Jak na razie mam po niej niezłe pudło na głowie, włosy są po niej sypkie i puszyste. Jeszcze muszę je potestować i wtedy wypowiem się w recenzji. 




 - Oleje - 
Skończył mi się olej Amla Gold i zaczynam używać Bhringraj. Mam też buteleczkę rosyjskiego olejku wzmacniającego z Receptur Babci Agafii. Cała seria tych olejków jest kapitalna, mam bardzo sypkie loki po nich. Bez olejowania nie wyobrażam sobie pielęgnacji włosów, lubię je zmieniać co jakiś czas. 




- Odżywki - 
Schauma Push Up zawsze sprawdzała się na moich włosach dlatego jeszcze kupię kilka opakowań jeśli spotkam te ze starym składem. Planeta Organica pojawia się u mnie już od roku prawie non stop. Wersja Organic Olive jest dobra ale nie pobiła Cerdowej ♥
Zauważyłyście, że Isana zmieniła opakowania wszystkich swoich produktów? Skusiłam się na ostatnich zakupach na odżywkę w tubce Power Volumen. Na pewno dam znać jak u mnie się spisuje albo wystąpi w którejś włosowej niedzieli :)





 - Stylizacja i zabezpieczanie końcówek -  
Ostatnio marudziłam Wam, że moje końcówki nie mają się najlepiej i nadal mam problemy. Do zabezpieczania ich używam serum Green Pharmacy i dokupiłam jeszcze odżywkę w sprayu z Gliss Kur. Wiele lat ich nie używałam, ponieważ na całe włosy mi nigdy nie służyły, ale pomyślałam, że będzie błyskawiczna w użyciu. Psikam nią codziennie same końcówki, serum GR jest dobre ale nakładane codziennie strączkuje mi końce. 
Do stylizacji wypróbuję nowy produkt w kremie do loków z Isana. Pierwsze testy już zrobiłam i lepiej sprawdza się na mokre włosy, niż na suche. 



 - Suplementacja i wcierki - 
W ruch idzie Jantar bo chciałabym, żeby te moje baby hair jak najszybciej odsunęły się od skalpu, i żeby dosięgały masek jak będę je nakładała od ucha w dół. Na razie dostają tylko oleje, do masek nie sięgają i mam duże problemy z antenami wokół głowy :\ Wcierka Jantar zawsze trochę przyspieszała mi porost dlatego kupiłam sobie jedną butelkę na jedną kurację. Potem będzie przerwa i zacznę pić drożdże lub pokrzywę. 
Suplement Silica łykam już chyba od początku marca, nie zapisałam sobie i teraz nie pamiętam. Skończę opakowanie i pewnie zrobię przerwę. O jakiś 3 lat wracam do tych tabletek i jestem zadowolona. Nie mdli mnie po nich. Po wielu suplementach, szczególnie tych w kapsułkach miałam złe samopoczucie, mimo, że nigdy nie łykałam  ich na pusty żołądek :( Ktoś wie co może być przyczyną? Może te osłonki ?





Aktualne zdjęcie włosów. Skręt bardzo luźny, niesamowicie mi się podoba, ale trudno mi go osiągnąć a jeszcze trudniej utrzymać do dwóch dni. Stylizacja była żelem lnianym, a pod czepek dałam im na 30 min maseczkę Kallos Banana. 




Tu jest efekt po Kallos Banana ale efekt zupełnie inny. Dociążone włosy, wygładzone. Olej nakładałam na mokre włosy, emulgowałam balsamem Potter's a stylizacja na żel Artiste (aloes wysoko w składzie). Aż za miękkie i loka nie ma ;)





Odrost po 2 tygodniach od farbowania. Prawie centymetr. Mam takie miesiące, że rosną bardzo szybko. Maju pomyślę o kolejnej koloryzacji.





Oprócz wymienionych produktów stosuję i będę stosowała żel lniany. Posłuży mi do stylizacji oraz jako maseczka pod czepek. W łazience jeszcze stoją niezastąpione balsamy Potter's, którymi myję włosy. Od czasu do czasu zrobię domowe maseczki:







wtorek, 21 kwietnia 2015

Nowość. Wydłużający tusz do rzęs Avon Winged Out.

Parę lat temu lubiłam tusze z Avon. Były to czasy kiedy jeszcze nie blogowałam. Rozsmakowałam się w testowaniu bo produktów w drogeriach mamy tyle, że aż można dostać zawrotu głowy ;)
Mam ulubione tusze, jednym z nich jest Colosal od Maybelline. Lubię również maskary L'oreal. Wiosną postanowiłam przetestować Winged Out z Avon. 





 Natura obdarzyła mnie rzęsami dość gęstymi ale krótkimi. Potrzebuję szczoteczki, która wyciągnie je od nasady i dotrze do króciutkich rzęs w kącikach.







Szczoteczka jest silikonowa, ma nietypowy kształt. Igiełki są cienkie, plastyczne i dość ostre, czasami kłują mnie w powieki (standard przy silikonowych szczoteczkach).
Świeży jest bardzo rzadki, sklejał mi rzęsy dlatego najpierw używałam innego zgęstniałego tuszu aby rozczesać rzęsy a potem nakładałam ten z Avon. Obecnie solo daje całkiem przyzwoity efekt. Im bardziej gęstnieje tym lepiej rozczesuje i lepiej też wydłuża. Sądzę, że spokojnie mi wytrzyma dłużej niż 3 miesiące dlatego, że bardzo wolno gęstnieje.


Efekt w 100 % mnie zadowala jeśli się przyłożę do tuszowania. Rewelacyjnie wydłuża rzęsy nawet na dolnej powiece. Łatwo się zmywa za pomocą płynu micelarnego (obecnie L'oreal Soft). Nie podrażnia mi oczu i nie kruszy się. Jedna warstwa jest zupełnie wystarczająca.






Dostępność: online, konsultantki Avon.   Cena: 14,99.    



niedziela, 19 kwietnia 2015

Maska Biovax Keratyna + Jedwab z dodatkiem żelu lnianego.


Dziś wykorzystałam resztkę żelu lnianego, który ugotowałam tydzień temu. Staram się robić małe porcje, żebym zdążyła go zużyć zanim zmieni zapach. Przydatność żelu lnianego to około 2 tygodnie, ale ja już po tygodniu wyczuwam, że nieco zmienia zapach.
Miałam go za mało, żeby użyć solo jako maseczkę i nie miałam czasu ugotować nowego, więc pierwszy raz dodałam żel do gotowej maski i efekty są znakomite :) Z góry zaznaczę, że połączenie lnianego glutka z maską było nie lada wyzwaniem. Bardzo długo musiałam mieszać aby uzyskać jednolitą konsystencję.


efekt po myciu, lekko niedosuszone 




efekt po 5 godzinach, na dworze jest wietrznie, czesał je wiatr ale mimo to wyglądają dobrze 




Włosy oczyściłam z nadbudowanych silikonów, poprzednie odżywianie było maskami Kallos (Algae i Banana), psikałam codziennie włosy odżywką Gliss Kur więc musiałam dokładnie oczyścić włosy. Użyłam szamponu Pharmaceris przeciwłupieżowego do suchej skóry głowy. Drugie mycie skóry wykonałam tym samym szamponem a długość umyłam odżywką Schauma Push-Up Volume. Jak zwykle odcisnęłam włosy dokładnie w ręcznik i nałożyłam mieszankę: maska Biovax Keratyna + Jedwab z dodatkiem resztki żelu lnianego, która mi została. Musiałam długo to mieszać bo składniki nie chciały się połączyć. Po spłukaniu i odsączeniu włosów z wody nałożyłam odżywkę bez spłukiwania Mrs Potter's z gingko i keratyną, do stylizacji zostawiłam sobie kapkę żelu lnianego.




Na końcówki nic nie nakładałam, zostawiłam je na razie w spokoju i będą obserwowała jak szybko ucieknie z nich nawilżenie. Włosy na całej długości są bardzo miękkie i nawilżone, u nasady na pewno jutro mi klapną bo już zauważyłam spadek objętości. W środę będą proteiny. 


Żel lniany robi cudowną robotę, uwielbiam ♥



sobota, 18 kwietnia 2015

O lekkim i łagodnym kremie. Sylveco, łagodzący krem pod oczy poprawiający sprężystość skóry.


Delikatna skóra pod oczami bardzo szybko reaguje. To właśnie pod oczami najszybciej widać nasze zmęczenie. U mnie w okolicy oczu błyskawicznie widać zarwane noce. Obrzęk, worki pod oczami, żyłki, które normalnie nie są widoczne zaczynają przebijać przez cienką skórę po oczami, bo przybierają zielonkawy odcień. Dochodzi mi jeszcze problem przesuszonej okolicy oczu. Niedostatecznie nawilżona skóra wokół oczu ma ziemisty, niezdrowy odcień i wygląda staro ;)



Ziołowy krem pod oczy Sylveco zawiera wyciąg z: 
  • bławatka, który łagodzi podrażnienia,  ma działanie rozjaśniające
  • świetlika, który działa przeciwzapalnie oraz zmniejsza opuchliznę 
  • kory brzozy (betulina), łagodzi stany zapalne, redukuje obrzęki, likwiduje świąd 

Zawiera również:
  • masło shea- źródło wit A, D, E, F, chroni przed promieniowaniem UVA/UVB, poprawia elastyczność 
  • olej arganowy- ma działanie zmiękczające i kojące, wygładza skórę
  • skwalan- zwiększa szybkość wchłaniania się substancji aktywnych do głębszych tkanki skórnej
  • olej sojowy- działa wygładzająco, poprawia elastyczność, łagodzi podrażnienia 
  • olej z pestek winogron- tonizuje, natłuszcza, wygładza 
  • witamina E- neutralizuje wolne rodnik

Skład
Woda, Olej z pestek winogron, Olej sojowy, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Masło Karite, Skwalan, Triglicerydy kwasu kaprylowego i kaparynowego, Stearynian Glicerolu, Olej arganowy, Kwas stearynowy, Alkohol cetylostearylowy, Ekstrakt ze śwetlika łąkowego, Ekstrakt z chabru bławatka, Alkohol benzylowy, Witamina E, Betulina, Guma ksantowa, Kwas dehydrooctowy, Lupeol, Kwas oleanowy. 







Kupując ten krem miałam nadzieję, że poradzi sobie z moimi obrzękami, podrażnieniem ,zmęczeniem, lekkimi zasinieniami i ewentualnie zniweluje opuchnięcia powiek. Nie zawiodłam się, spełnia wszystkie te warunki a przy tym jest bardzo lekki. Jego formuła jest rzadka, bardzo przyjemnie ślizga się pod palcami. Krem kapitalnie się wchłania i nadaje się pod makijaż. Nigdy nie zdarzyło mi się abym rano w pośpiechu zrolowała sobie na nim korektor pod oczy. Idealnie przygotowuje skórę, zmiękcza ją i nie zostawia tłustej warstwy. Wspaniale sprawdza mi się rano. Zanim zrobię sobie przed pracą śniadanie i zieloną herbatę, po kremie nie ma ani śladu.
 Rano częściej wklepuję szałwiowy żel z Ziaji ale ten z Sylveco też sprawdza się idealnie. Uwielbiam wklepać go dwa razy, w mniej więcej półgodzinnym odstępie czasu i skóra jest w stanie go wypić :)
Producent poleca na noc grubszą warstwę jako maseczkę poprawiającą kondycję skóry. Jego suta porcja na noc ma moc.

Moja skóra pod oczami jest obecnie sprężysta, mniej wrażliwa, oczy mniej odczuwają długie godziny przed komputerem. Krem łagodzi i nawilża, zmniejsza obrzęki. Jego mocną stroną jest również to, że nie zawiera kompozycji zapachowej więc powinien sprawdzić się u większej liczby kobiet. Na moje obecne potrzeby jest wystarczający. Oprócz Sylveco używam jeszcze kremu Russel Organics, o którym pisałam Tu KLIK 




Dostępność: apteki, sklepy zielarskie          Cena: 25,90        Pojemność: 30 ml.


Buziam! Miłego wieczoru :)


Jaki krem pod oczy obecnie używasz?




środa, 15 kwietnia 2015

Rimmel Match Perfection - korektor pod oczy z pędzelkiem w odcieniu 030 Classic Beige.


Producent obiecuje, że jest to produkt, który pozwala skórze oddychać. 
Tego nie da się sprawdzić i  nie wierzę w takie bajery producentów ale korektor jest bajecznie lekki i absolutnie nie obciąża delikatnej skóry pod oczami. 



Mój kolor to 030 Classic Beige, wyboru nie miałam (kupowałam w Rossmannie) było tylko dwa odcienie w szafie Rimmel. Natural Beige wydawał mi się bardziej różowy, chłodniejszy. Oba będą pasowały do jasnej cery.

Pojemność 7 ml. Cena około 30 zł. 

Krycie
Produkt jest lekki i kryje średnio. Nie poradzi sobie z ciemnymi przebarwieniami lub zasinieniami.

Na opakowanie trochę ponarzekam. Tubka jest miękka, zakończona syntetycznym pędzelkiem co uprzyjemnia nanoszenie produktu pod oczy. Niestety trochę strzela z pędzleka gdy ściskam tubkę, korektor szybko w nim zastyga.








Jestem z niego bardzo zadowolona. Formuła jest lekka, nie wchodzi w załamania, nie roluje się na kremach pod oczy (obecnie używam Sylveco). Rozprowadzam go palcami lekko wklepując w skórę. Po wpływem ciepłych opuszków idealnie stapia się ze skórą i go nie widać. Zakrywa mi cienkie żyłki w okolicy oczu, które czasami mają zielonkawy odcień. Przypudrowany cieniutką warstwą transparentnego pudru trzyma się do wieczora. Nie wysuszył mi okolicy oczu i nie występują po nim żadne podrażnienia. 


Kryje średnio, wyrównuje koloryt i trochę rozświetla, przy niewielkiej ilości produktu można schować drobne żyłki. Na pewno sprawdzi się u Pań w średnim wieku, które mają już zmarszczki. Korektor nie warzy się, nigdy nie migruje mi w linie uśmiechu. 
Nie polecam dziewczynom z większymi problemami typu: zasinienia, przebarwienia bo jest zbyt lekki. 

Jakie korektory pod oczy sprawdzają się u Was? :)



poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Pędzle do nakładania różu: Hakuro H21, Inglot 15 BJF i Lovely.


Obecnie do nakładania różu na policzki używam trzech pędzli. Innych nie mam, puściłam w świat te, których nie używałam. Pędzel z Inglota ma już 5 lat, Hakuro około 1,5 roku a Lovely dostałam kiedyś w paczce ambasadorskiej i było to około 2 lata temu. 

Najtrwalsze pędzle ma Inglot, służą parę lat a włosie nie traci swoich właściwości. 
Hakuro już nie jest tak miękki jak był mimo to, że dbam o niego i myję w łagodnych detergentach. Lovely to średniak, który można kupić za śmieszną kwotę, rozciera fajnie ale nie jest tak miękki jak pozostałe dwa i nie współpracuje ze wszystkimi kosmetykami. 






Pędzelek okrągły Inglot jest niebywale mięciutki. Dość duży, precyzyjnie ścięty i bardzo puszysty. Przy jego pomocy róże nakładają się miękko, uzyskanie mgiełki jest banalnie proste. Pędzelek ma bardzo fajny kształt i wielkość, która pozwala na używanie go do nakładania różu jak i pudru. Biorąc go do ręki od razu czuć, że jest to pędzel wysokiej jakości. Do produkcji tych pędzli wykorzystują włosie kozy, jest bardzo błyszczące nawet po 5 latach używania. Nie wypłowiało, jest nadal niebiańsko miękkie. Pędzle z Inglota są drogie ale wg mnie warte swojej ceny. 15 BJF kosztuje około 40 zł. 




Hakuro H21 jest wykonany z naturalnego włosia kozy. Włosie jest tlenione dlatego ma biały kolor. Miękkość jest spoko ale do Inglota nie będę go porównywała, nie jest tak miękki. Włosie przycięte po skosie bardzo ułatwia nadanie odpowiedniej granicy dla bronzera. Pędzel może być używany do konturowania jak i rozcierania róży. Do rozświetlacza też go używałam ale jednak jest trochę za duży. Wpasowuje się idealnie na kość policzkową, rozciera do zadowalającej mgiełki. Nowy był bardziej miękki niż jest teraz. Za każdym razem myję go łagodnymi szamponami dla dzieci ale co parę miesięcy i tak traci miękkość. Obecnie jest też bardziej napuszony.
Nie zabrudza się i nie odbarwia się od kosmetyków. Mycie jest błyskawiczne. Gdyby mi się rozpadł byłabym skłonna kupić go ponownie, to dobry pędzel ale raczej nie wytrzyma mi tyle co Inglot. Cena około 30 zł.




Pędzlek skośny do różu od Lovely jest najtańszy i najsłabszy. Jego włosie nie jest precyzyjnie przycięte, do niebiańskiej miękkości pędzli Inglota i Zoeva nawet nie ma co porównywać. Włosie jest syntetyczne, szaro-czarne, bardzo łatwo wypłukują się z niego kosmetyki. Za każdym razem po myciu musi "dojść do siebie", wokoło pędzla odstają pojedyncze włoski, długo schnie i nie każdy kosmetyk ładnie się nim rozetrze. Z różami wypiekanymi nie ma problemu, Mac Dainty rozciera mi do bardzo miękkiej mgiełki. Z różami Inglota już sobie nie radzi. Inglot zapewnia nam bardzo silną pigmentację przy wszystkich wykończeniach i do nich potrzeba miękkich i puszystych pędzli.
Makijaż da się nim zrobić ale nie wart zachodu. Lepiej kupić Ecotools.






A Ty jakim pędzlem rozcierasz róż na kościach policzkowych? :-)



niedziela, 12 kwietnia 2015

✺ Maseczka na włosy z siemienia lnianego ✺


Moje włosy ostatnio potrzebowały nawilżenia głównie na końcach. Przez ostatni tydzień często nakładałam na nie odżywkę bez spłukiwania Gliss Kur (fioletowa w sprayu- Ultimate Volume) bo jest błyskawiczna w użyciu. Temperatura przez ostatnie dni poszła w górę i coś nie posłużyła moim końcówkom. Porządna dawka nawilżenia była bardzo potrzeba, niestety Gliss Kur sobie nie radzi i postawiłam na sprawdzoną maseczkę z siemienia lnianego. 
Jest dobrze, ale jeśli z końcówek będzie mi nadal tak błyskawicznie uciekało nawilżenie to idą pod nożyczki. Nie chcę ich przetrzymywać, mimo tego, że podcinałam włosy niecały miesiąc temu. Długość nie ma dla mnie wielkiego znaczenia, nie dążę do długości do pasa bo będzie mi z nimi zbyt ciężko. Obecna długość jest wystarczająca i bardzo odpowiednia do mojej sylwetki. 


Dziś żel lniany trzymałam na mokrych włosach 30 minut. Efekt jak zwykle mnie zadowolił, jest fajna  objętość, skręt całkiem ok i elastyczność ✌✌ Na zdjęciu jeszcze trochę wilgotne. 

 





Łyżkę stołową (czubatą) siemienia lnianego zalałam 1 szklanką gorącej wody i gotowałam około 7 minut. Czekam do momentu, gdy konsystencja zacznie ciągnąć się z łyżki. Wtedy żel jest gotowy. 


Uwaga!
Przecedzamy, gdy jest gorący, zimny bardzo się ciągnie i nie chce spływać przez sitko  ;)

Więcej o żelu lnianym pisałam tu KLIK



1. Skalp umyłam szamponem Biały Jeleń do włosów przetłuszczających się a długość balsamem Potter's z ginkgo biloba i keratyną.
2. Włosy dokładnie odcisnęłam z wody i nałożyłam żel lniany na całą długość, również przy skórze głowy, żeby skorzystały baby hair. 
3. Spłukałam żel letnią wodą, bez spłukiwania użyłam odżywki Potter's z giinkgo biloba i keratyną.
4. Do stylizacji posłużył mi mrożący żel z Joanny. 




Zaczęłam częściej robić maseczki lniane i do reanimacji suchych włosów użyję glutka jeśli zajdzie taka potrzeba. Skręt utrzymuje mi się w sumie bez zarzutu przez 3 dni i nic nie potrzebuję dokładać, ale na końcówki nie będę sobie żałowała. Oprócz żelu lnianego, posłuży mi również olejek do włosów Bhringraj. Końce są w słabej kondycji ale na razie nie rozdwajają się.