czwartek, 30 listopada 2017

Maska do włosów Biovax Opuncja i Mango


Bardzo lubię maseczki do włosów marki Biovax. Moją ulubioną jest ta z proteinami mlecznymi. Chętnie do niej wracam ale tym razem postanowiłam kupić nowość i przetestować wersję Opuntia Oil & Mango. 

Maseczka nie odpowiada moim kręconym włosom. Intensywnie i słodko pachnąca kuracja nic dobrego z moimi włosami nie robi. 




Opakowania Biovax na razie się nie zmieniają i chwała im za to! Są wąskie i trudno z nich wybierać kosmetyk, szczególnie tak gęsty jak wersja z Mango ale przynajmniej szczelnie się zamykają. Wylewanie maski z opakowania jest niemożliwe, to bardzo gęsty kem, który za każdym razem trzeba wybierać palcami ;)


Zapach obłędny, przyjemny i słodki. 100 % słodkiego mango :)





Skręt po tej maseczce widoczny na zdjęciu


Nie było takiego dnia, żeby fale dobrze się pokręciły po zabiegu z tą maską. Za każdym razem otrzymałam słaby efekt. Włosy zamieniają się w dziwne strąki. Na początku myślałam, że nie wypłukałam dobrze kosmetyku z włosów, jednak przy każdym kolejnym użyciu spotykało mnie to samo. Brak elastyczności, słaby połysk i skrę,t który miejscami był posklejany i przypominał "mokrą włoszkę". Maska ewidentnie mi nie służy. Próbowałam różnych sposobów, polepszałam ją olejkami, aż w końcu łączyłam z innymi odżywkami bo solo użyta gwarantowała mi natychmiastowe mycie na drugi dzień.

Zostanę przy wersji z proteinami mlecznymi :)



Maski w płacie Holika Holika Juicy oraz PIL'ATEN kolagenowa

Maseczki koreańskie Holika Holika są łatwo dostępne i już na dobre zadomowiły się w polskich internetowych drogeriach. Przetestowałam dwie, które jakoś szczególnie nie różnią się właściwościami. 


Holika Holika Juicy Honey & Aloe 



Skład: Holika Holika HONEY 
Water, Glycerin, Alcohol, Sodium Hyaluronate, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Carbomer, Triethanolamine, Honey Extract, Milk Protein Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Fruit Extract, Citrus Limon (Lemon) Fruit Extract, Allantoin, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Fragrance.


Skład Holika Holika ALOE
Water, Glycerin, Alcohol, Sodium Hyaluronate, PEG-60, Hydrogenated Castor Oil, Carbomer, Triethanolamine, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cucumis Ativus Fruit Extract, Brassica Oleracea Capitata Leaf Extract, Bambusa Vulgaris Extract, Allantoin, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Fragrance. 


Płatki w tych maseczkach są cienkie, bawełniane i mocno nasączone delikatną trochę śliską esencją. Różnią się zapachem ale obie działają na skórę delikatnie rozjaśniająco, obie świetnie nawilżają skórę. Obecnie nie mam żadnych suchych miejsc, cera jest dostatecznie nawilżona bo zadbałam o zapas masek w swojej łazience :) Stosowana 2 razy w tygodniu poprawia stan przesuszonej cery. Kuracja przy pomocy maseczek Holika Holika jest przyjemna, chłód na skórze daje o sobie znać przez całe 15-20 minut. Relaks i nawilżenie tak jak lubię :) Płat jest cienki, przylega dobrze do skóry i na szczęście się nie odkleja. Nie ma konieczności położenia się z tą maseczką na 15 min do łóżka. Można wykonać wiele czynności nosząc płat na twarzy :) Rozmiar maski fajnie dopasował mi się do skóry, jest trochę za duża ale bez problemu rozkładam bawełnę na twarzy. Nie wysycha, po zdjęciu jest mokra i można jeszcze nią przetrzeć ramiona lub dekolt. 






PILATEN nawilżająca maska kolagenowa w płacie 

Kupiłam jedną przy okazji ale już nie pamiętam z której drogerii pochodzi. Na pewno kupowałam ją stacjonarnie. Cena była zaskakująco niska jak na maski w płachcie. Pamiętam, że jej cena nie przekraczała 7 zł. Maseczka ma wzmacniać naczynka krwionośne, odżywiać skórę i ją regenerować oraz dobrze nawilżać. Maseczkę należy nałożyć na około 20 do 30 min. 

Jest to najsłabsza maska w płacie jaką dane mi było do dziś przetestować. Płachta jest zbyt gruba przez co nie przykleja się tak dobrze do twarzy jak np maski Holika Holika. Odklejała mi się od skóry, musiałam z nią poleżeć. W moim odczuciu trochę słabiej nasączona niż inne maski w płacie. Zapach przyjemny i delikatny. Nawilża przyzwoicie, uczucie ściągnięcia natychmiast znika. Skóra po kuracji jest świeża, miękka i nawilżona. Niestety płat jest wyjątkowo niewygodny w użyciu więc tej maski nie polecam. 








Skład: Water, Glycerin, Propylene Glycol, Hamamelis Virginiana Extract (American Witch-hazel), Hydroxyethylcellulose, Triethanolamine, Collagen, Carbomer, Clorphenesin, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum.






Jakie maski w płachcie polecacie? A może Waszym hitem są jakieś maski w kremie?


czwartek, 2 listopada 2017

Nowy kolor ♥ Pierwszy raz z drogeryjną farbą Wellaton na poziomie złocistego blondu.





Wybaczcie słabe zdjęcie ale lepszego nie mam. Odrost miał około 2 cm. Miejscami 2,5. 



Po koloryzacji otrzymałam pięknie wyrównaną linię między kolorem poprzednim. Przez cały rok trzymałam się farby Cece 10/03. Farba nakładana była tylko na odrost. 


Koloryzację zrobiła mi siostra, użyła wody dołączonej do zestawu. 



Ciepły, złocisty blond ♥ Jestem zadowolona! Moje koloryzacje są od dłuższego już czasu na poziomie 10. Kupuję naturę 10/0 lub z dodatkiem złota. 




środa, 1 listopada 2017

Znów to zrobiłam! Z kręconych na proste w 15 minut :)

O tym, że bardzo rzadko prostuję swoje włosy, pisałam tutaj wielokrotnie. Lubię siebie w prostych włosach, ale po 2 dniach gdy je umyję i pragnę powrócić do fal to szlag mnie strzela ;) Powracają do swojej formy ale lubią się puszyć i grymasić przez parę kolejnych dni. Taka stylizacja nie wychodzi im na dobre, są przesuszone, niesforne i trudno je zaakceptować. Już wiem, co czują dziewczyny, które prostują włosy całe życie, a potem nagle porzucają swoje prostownice i próbują je wystylizować naturalnie.

Prostownicę Remington mam od paru lat, można nią również kręcić loki, lub wywijać w fale same końcówki. Jeżeli jesteście na etapie szukania sprzętu, to polecam te cienkie prostownice marki Remington.




Cały zabieg prostowania potrwał około 15 minut. Ustawiona do temperatury około 180 stopni, prostuje pasma przy jednym pociągnięciu. 

Postanowiłam zrobić osobny post z prostymi włosami dlatego, że wciąż dostaję e maile jak moje włosy są cieniowane. Pokażcie zdjęcie swojej fryzjerce i na pewno będzie wiedziała. Moje włosy mają codziennie inny skręt, tylko na prostych będzie widać. Dodam, że włosów nie obcinałam już parę miesięcy. 





poniedziałek, 4 września 2017

Bielenda Carbo Detox oczyszczająca seria węglowa do cery mieszanej i tłustej

Czujecie ten szał na kosmetyki z węglem? ;) Coraz więcej marek je wprowadza! Skusiłam się na dwa kosmetyki węglowe z marki Bielenda. Nie zachwyciły mnie. O wszystkich plusach i minusach przeczytacie poniżej. 





Żel węglowy, oczyszczający Bielenda Carbo Detox 

Wypada słabo a mam już porównanie z innym żelem węglowym marki Eveline. Jednocześnie przetestowałam oba aby mieć porównanie jak kosmetyki z węglem mogą działać na skórę i czym się mogą różnić. Zapach awokado uprzyjemnia mycie buzi. Dobrze, że mi odpowiada bo inaczej bardzo bym się męczyła z oczyszczaniem skóry z resztek makijażu. Konieczne jest dwukrotne mycie! Jedno absolutnie nie wystarcza, żel ma delikatne działanie i nie oczyszcza skutecznie wszystkiego przy pierwszym umyciu. Czasami zabieg powtarzam 3 razy! Jest to pracochłonne i niepotrzebne, są kosmetyki które zmywają wszystko przy jednym myciu! Kilka razy szczypał mnie w oczy, w okolicach oczu należy uważać! Mnie podrażnia :( Po każdym myciu wanny konieczne jest  mycie umywalki. Wszystko się brudzi! Na czarno oczywiście. 



Bielenda Carbo Detox, krem węglowy do twarzy 

Czasami to bardzo żałuję, że w drogeriach nie ma próbek kremów. Gdybym wiedziała, że w słoiczku jest tak bardzo smolisty, czarny krem, który trochę przyciemnia skórę, to raczej bym go nie kupiła. Właściwości kremu są cudowne. Mam wrażenie, że czuję drobinki w tej delikatne,j kremowej emulsji, co sprawia, że skóra się wygładza. Zapach kremu przypomina aromat awokado, delikatny i przyjemny. Krem staram się dokładnie wklepywać i wcierać  w skórę, ale i tak po nałożeniu widzę, że kolor cery zmienia się na chłodniejszy. Jeżeli używacie na co dzień podkładu, to nie będzie to przeszkadzało, krem ładnie łączy się z podkładem, nie zmienia jego odcienia i nie ma wpływu na trwałość. Sprawia, że skóra jest matowa, nie błyszczy się i nie przetłuszcza zbyt szybko. Jako baza pod podkład sprawdza mi się wyśmienicie.
Po 2 tygodniach stosowania mam mniejsze pory na nosie, myślę, że przyczyniło się do tego również serum AZELO oliwkowe z Biochemii Urody.





Podsumowując:
 Na właściwości kremu nie mogę narzekać. Spełnia obietnice producenta. Przy regularnym stosowaniu skóra mniej się przetłuszcza. Wolniej też pojawia się sebum w strefie T. Nie powoduje wysypu niespodzianek, skóra nagle nie zaczyna reagować wysypem i to doceniam. Przeszkadza mi jedynie ten chłodny odcień, który nadaje skórze. Moim zdaniem jest to krem tylko na noc lub koniecznie pod podkład. Skóra po nałożeniu samego kremu nie wygląda dobrze. 

Żel z kolei nie domywa za pierwszym razem całego podkładu z buzi, koniecznie jest 2 krotne a nawet 3 krotne masowanie skóry. Jest tak samo paskudnie czarny jak krem i brudzi się przy zmywaniu cała umywalka lub wanna. Irytuje mnie ciągłe sprzątanie po jego użyciu ;) 

Nie planuję ponownego zakupu. 



niedziela, 3 września 2017

Serum AZELO-oliwkowe z Biochemii Urody


Serum doskonale przygotowuje skórę pod krem. Nowa wersja Azelo jest już dostępna na Biochemii. Dużą zaletą tego kosmetyku jest to, że może być stosowane latem, nawet wtedy gdy nie stosujesz kremów z wysokim filtrem SPF. Odpowiednie dla cery tłustej i trądzikowej. Ma działanie wygładzające, reguluje przetłuszczanie się skóry i przebarwienia potrądzikowe. 







Kosmetyki z Biochemii Urody przygotowujemy same w domu. Serum przychodzi w paczce podzielone na kilka półproduktów, które wystarczy ze sobą pomieszać w małym zakręcanym opakowaniu. Do zestawu dodają buteleczkę z zakraplaczem do której przelewamy gotowy kosmetyk.


Ważne
-przed każdym użyciem trzeba wstrząsnąć opakowaniem, ponieważ produkt odstaje się i rozwarstwia 
-z jednego zestawu wychodzi około dwie porcje serum do wlania w małą buteleczkę z pipetką (około 40 ml)
-przydatne do użycia przez 6 miesięcy ale używane raz dziennie nie wystarcza mi na pół roku
- kosztuje niecałe 30 zł a w takiej cenie naprawdę próżno szukać dobrego serum 


Opakowanie jest świetne, ułatwia dozowanie odpowiednich porcji na dłoń i wklepywanie w skórę.


Konsystencja serum jest wodnista, nietłusta, co bardzo mi odpowiada. Szybko się wchłania, zostawiając lekko lepką warstwę, która wspaniale absorbuje krem.



Po miesiącu używania czuć delikatną różnicę, skóra mniej mi się przetłuszcza w strefie T. Zadaniem kosmetyku jest normalizowanie pracy gruczołów łojowych i można to zauważyć ale po dłuższym okresie. Pięknie zwęża pory. Czasami lubię wydusić parę zaskórników, potem nakładam to serum i nic mnie nie piecze. Uspokaja skórę po słońcu, sprawdziłam to podczas upalnego lata. Nie uwrażliwia cery i nie powoduje żadnego złuszczania.  Ma działanie nawilżające, uspokajające. Producent obiecuje jeszcze rozjaśnienie przebarwień. Pod tym kątem nie ocenię kosmetyku bo przebarwienia u mnie nie występują. 




sobota, 2 września 2017

Przetestowałam nowość! Bielenda Prosessional Repair Keratin, odżywka nawilżająca i odżywka do mycia włosów.



Bielenda to marka, która przekonała mnie do siebie wieloma dobrymi kosmetykami. Sprawdziłam na sobie wiele produktów, które okazały się strzałem w 10! Obecnie używam produktów do włosów. Bielenda szaleje! Bielenda się rozwija ;)

Kupiłam dwa produkty z nowej keratynowej serii do włosów. Nowością jest dla mnie specjalna odżywka myjąca, która jest skierowana specjalnie do mycia włosów i produkt w tubce, który ma odżywiać zniszczone włosy.





Odżywka myjąca Keratynowa, Nawilżająca 
Jak sama nazwa wskazuje jest to odzywka do mycia włosów. Jak wiece ja swoje kręcone włosy od kilku lat już myję odżywką. Produkt do mycia musi być lekki na tyle aby nie obciążał włosów. Do tej pory używałam odżywek bez spłukiwania do mycia. O metodzie mycia włosów odżywką pisałam w tym poście http://beautywizaz.blogspot.com/2013/10/mycie-odzywka-wosow-kreconych.html

Produkt jest w wygodnej butelce z pompką, która wyciska małą ilość produktu. Pachnie słodko, bardzo przyjemnie. Mam wrażliwą skórę głowy, wiele szamponów działa u mnie wysuszająco i niestety podrażnia. Po zastosowaniu tej odżywki skóra czuje się dobrze. Nawilża i ujarzmia wszystkie niesforne "antenki", które często stoją mi na wszystkie strony ;) Odżywka nie domywa ciężkich kosmetyków nakładanych przed myciem. Zupełnie odpada olejowanie. Sama w sobie ma działanie nawilżające i dociążające, wystarczy umyć nią włosy, nałożyć na parę minut odżywkę z tej samej serii i mamy efekt jak na zdjęciu poniżej. 






Odżywka nawilżająca w kremie 
Za każdym razem zachwycam się pięknym i słodkim zapachem tego kosmetyku. Kojarzy mi się z latem i przypomina zapach migdałowy ♥ Lato było wilgotne, włosy miały skłonności do puszenia się. Odżywka sprawiała, że fale pozostawały dłużej falami, lepiej utrzymywał się skręt i mniej puchu pojawiało się w ciągu dnia. W zasadzie nie potrzebowałam reanimować skrętu w ciągu dnia. Nawet na drugi dzień nie budziłam się z włosami odgniecionymi od poduszki. 





Włosy pięknie pachną po użyciu obu produktów, są wygładzone i trochę obciążone. Posiadaczki włosów gęstych, plączących się i suchych będą zadowolone. Nie polecam tych produktów dziewczynom, które mają problem z przetłuszczaniem się włosów i na pewno nie sprawdzą się do włosów cienkich. Jestem bardziej zadowolona z efektów, gdy użyję tych produktów osobno, razem trochę obciążają. Latem potrzebowałam takiej ciężkiej pielęgnacji, obecnie gdy temperatury spadły włosy są bardziej puszyste po lżejszej kuracji.

Na pewno to nie koniec przygody z tymi produktami ♥ :)





wtorek, 29 sierpnia 2017

LOVELY kremy kolor. Nawilżające pomadki do ust.



Posiadam dwa odcienie z tej serii pomadek. Kupiłam na kuszącej wyprzedaży -40 % w Rossmannie. Już po pierwszych testach na dłoni wydawały mi się dobrze kryjące a przy tym kremowe. Kupiłam kolor 02 i 04. Te wydawały mi się najładniejsze :)







Jeżeli przykładacie dużo uwagi do opakowań ładnych i eleganckich to czeka Was rozczarowanie. Pomadki są tanie i mają tanie i tandetne opakowania. Na szczęście dobrze się zamykają i nie otwierają się same w torebce. Bardzo się rysują i wycierają wszystkie kanty. Opakowanie po jednym wrzuceniu do torebki stało nie niestety niechlujne a tego bardzo nie lubię. 





Odpowiada mi konsystencja tych pomadek. Są bardzo śliskie, suną jak masełko. Bardzo komfortowe, mam wrażenie, że dają lekką ulgę spierzchniętym ustom. Forma pomadki, wykończenie błyszczyka. Krycie wspaniałe jak na tę cenę. 






nr 02 



nr 04 



Przyjemnie kremowe, świetnie kryją! Jestem bardzo zadowolona. Mam je całe lato, nie rozpuszczały się od upałów, sztyft zachowuje swój kształt. Trwałość do 3 godzin. Ścierają się najpierw na środku ust po czym znika reszta dookoła. 




poniedziałek, 31 lipca 2017

Maseczki w płacie. Rorec Collagen & Rorec Vitamin.



Maseczki Rorec są dostępne w kilku internetowych drogeriach. Moje pochodzą z drogerii Urodomania. Maski kupiłam w tej drogerii ponieważ najbardziej odpowiadał mi asortyment róznych marek, które mnie interesowały.

Wybrałam kilka kolagenowych i witaminowych. Zużyłam już wszystkie więc czas na małą recenzję.


Rorec Collagen 

Water, Glycerol, Glycerol Polymethacrylate, Propylene Glycol, Nicotinamide, Allantoin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Iodoproparin Butyl Carbamate, Bis (hydroxymethyl) Imidazolidinyl Urea, Flavonoids, Methyl Isothiazolinone, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Hydrolyzed Collagen, Sodium Hyaluronate, Dipotassium Glycyrrhizinate.

Jak sama nazwa wskazuje maseczka ma w składzie kolagen, który powinien działać na skórę nawilżająco. Moje suche policzki odczuły znaczną różnicę po 20 minutowej kuracji. Przynosi ulgę cerze podrażnionej, uwrażliwionej i narażonej na długie godziny na słońcu. Jest bardzo przyjemna podczas upałów. Maska w opakowaniu jest złożona na dwa razy. Ma dodatkowo folię, która powinna ułatwiać przykładanie płachty do skóry. U mnie to nie pomogło, folia całkowicie zsuwa się z płachty i najpierw trzeba ją zdjąć aby przykleić płat do skóry. Esencja jest śliska, dlatego folia zwyczajnie się zsuwa. Płat po wyciągnięciu jest niesamowicie mokry, ocieka z niego nadmiar maski więc najlepiej zrobić ją wieczorem gdy nie mamy na sobie cennej odzieży. Wymagany czas trzymania maski to 20 minut. Przez ten czas esencja z płachty trochę spływała mi na szyję i do ust. Nic nie piekło w oczy, nie odczułam podrażnienia. Uczucie zimna, chłodzenia trwało aż do ściągnięcia płatu. Po zdjęciu widoczny wyrównany koloryt skóry, cera wygląda zdrowo i świeżo.



Rorec Vitamin 

Water, Glycerol, Glycerol Polymethacrylate, Propylene Glycol, Nicotinamide, Allantoin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Iodoproparin Butyl Carbamate, Bis (hydroxymethyl) Imidazolidinyl Urea, Flavor, Methyl Isothiazolinone, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Ascorbic Acid (vitamin C), Glycosyl Trehalose.

W przypadku jest maseczki dwa razy po otwarciu zauważyłam, że folia, która ma pomagać przy nakładaniu jest zupełnie odklejona od płachty z powodu dużej wilgoci panującej w opakowaniu :) Cóż, udało mi się ją nałożyć bez bazy ;) Bawełna jest cienka i jestem pewna, że te folie dokładają tylko po to aby maski się nie podarły podczas nakładania. Kształt i otwory prawie idealnie mi pasują. Brawo dla marki za zachowanie proporcji ludzkiej twarzy ;) Tutaj ponownie miałam do czynienia z mokrą, trochę żelowatą i śliską formułą esencji. Po 20 minutach nie było na skórze zaróżowień, cera nie piekła. Przez całe 20 min chłodzi, daje mokre uczucie na twarzy, płachta nie wysycha. Świetnie nawilża ale zostawia trochę lepki film po wyschnięciu.



Maski nie odpadają z twarzy, można z nimi wykonać wiele czynności. Nie podrażniają skóry i pięknie nawilżają. Będą doskonałe do zastosowania przed większym wyjściem, lub po hucznej imprezie, gdy cera wymaga nawilżającego opatrunku.




piątek, 28 lipca 2017

Delikatne smoky eyes. Sleek Vintage Romance.

Kombinacja kolorów w tym makijażu jest bardzo uniwersalna. Pasuje blondynkom a jeszcze lepiej będzie pasował brunetkom. Rozświetlona na złoto powieka podkreśli ciemne oczy. Na pewno pięknie zagra z zieloną i niebieską tęczówką. 
W palecie są perłowe i matowe cienie. Możliwości jest bardzo dużo ale postanowiłam połączyć złoto z delikatnym różem oraz granatem w zewnętrznych kącikach. 









Oczy: cienie do powiek z palety Sleek Vintage oraz 2 cienie różowe Kobo (217, 106), tusz Milion Lashes L'oreal.

Twarz: korektor pod oczy Liquid Camouflage z Catrice, podkład Bourjois Healthy Mix, puder prasowany Face Matt My Secret, róż Dainty z Mac. 

Usta: konturówka 06 Pierre Rene LIP MATIC





Pozdrawiam ciepło :) Zapraszam na Instagram. Mój nick to evelynsyrena. Tam jestem codziennie :)



wtorek, 18 lipca 2017

Pawie oko. Zieleń i fiolet w roli głównej. Wydobywamy brązową tęczówkę ♥








Lista użytych kosmetyków

Oczy: górna powieka cienie z palety Sleek Vintage Romance, na dolnej powiece kredka zielona Catrice kohl kajal 160, cień Inglot 146 i cień My secret 520, tusz Milion Lashes L'oreal

Twarz: korektor pod oczy L'oreal True Match 02, podkład Catrice HD Liquid Coverage, puder prasowany My Secret, bronzer Bell Magic Jungle + Loreal Glam Bronze Blondes

Usta: błyszczyk Inglot Sleek Cream 105


poniedziałek, 17 lipca 2017

Bronzer Bell MAGIC JUNGLE

Coś mnie podkusiło na ciemniejszy odcień bronzera. Zawsze używam brzoskwiniowych lub beżowych i chyba potrzebowałam odmiany. Trafiłam na szafę Bell w Biedronce a tam wpadł mi w oko Magic Jungle z limitowanej kolekcji. 





Długo szukałam odpowiedniego pędzla i techniki, żeby wyglądał dobrze na twarzy. Trudno nanosić go na policzki za pomocą skośnych pędzli do różu. Mam kilka różnie wyprofilowanych pędzli o zbitym jak i puszystym włosiu ale niestety nie każdym razem robiły mi się plamy. Trudności sprawia formuła. Jest to satynowy puder o lekko błyszczącym wykończeniu. Generalnie kosmetyki błyszczące zawsze lepiej się nakładają i rozcierają niż te matowe... W tym przypadku trzeba użyć miękkiego pędzla z puszystym włosiem, wtedy porządnie i równomiernie się rozciera. 




Na dłoni mam bardzo grubą warstwę, trochę przesadziłam z nakładaniem. Im więcej warstw kosmetyku tym ciemniejszy efekt. 






Na mojej skórze wypada bardzo naturalnie, nie jestem opalona, jedynie ramiona musnęło mi słońce ale twarz i szyję mam w naturalnym swoim odcieniu, podkładu nie zmieniałam na letni i ciemniejszy. Nadal używam odcieni takich samych jak zimą i bronzer wygląda świetnie. Jestem bardzo zadowolona. Myślę, że będzie mało widoczny gdy będę musiała używać ciemniejszego odcienia. 




Jest bardzo trwały, praktycznie nie ściera się w ogóle i nie gubi intensywności. Nie ma plam i prześwitów od odciskania skóry z nadmiaru sebum. W dotyku jest satynowy, nie wydaje się suchy, ma podobną formułę jak np cienie Sleek dlatego nie każdy pędzel dobrze go rozciera. 

Na pewno będzie mi służył całe lato :)






Tusz do rzęs My Secret 3 w 1




Kiedy robiłam większe zakupy w drogerii Natura zaproponowano mi ten tusz za 5 zł. Skusiłam się. Zaczyna gęstnieć więc czas na recenzję. Wypadł bardzo pozytywnie jak na tusz za 12 zł. Własnie tyle kosztuje w cenie regularnej. 




Szczoteczka jest silikonowa, grubsza u nasady i zwęża się na końcówce. To bardzo wygodne, szczególnie gdy macie tak jak ja bardzo króciutkie włoski w wewnętrznych kącikach. Silikonowe maskary bardzo często okazują się kłujące w powieki. Tą również kilka razy dziobnęłam się w oko.
Sprzyjają temu długie igiełki w szczoteczce. Trzeba uważać.

Czerń bardzo zadowalająca. Na moich rzęsach wypada bardzo intensywnie ale jestem blondynką i każdy kontrastuje, nawet brązowy ;)



Efekt jest bardzo dobry. Wyciąga rzęsy, lekko unosi, nawet te krótkie. Równomiernie się rozprowadza, rozczesuje i nie robi grudek. 
Nie jest to wodoodporny tusz ale nie rozmazuje się gdy poleci łza, lub gdy złapie nas deszcz. Siedzi grzecznie na miejscu nawet podczas bardzo wilgotnych warunków. Nie odbija się ma górnej powiece. 

Używam go około 3 miesięcy i jeszcze nie zaczął się kruszyć. 


Lubię maskary, które łatwo rozpuszczają się olejami lub za pomocą płynu micelarnego bo nie lubię męczyć się z demakijażem. My Secret 3 w 1 łatwo się zmywa i nie rozmazuje się w ciągu dnia. 

Warty uwagi. 

środa, 12 lipca 2017

Intensywnie zielona papka na twarzy po zmierzchu ;) Maseczka MORSKA z Biochemii Urody



Kocham tę maseczkę wieczorem. Taką mieszankę baby Jagi można zaserwować skórze po całym intensywnym dniu. Warto bo skutecznie ściąga zmęczenie działając na skórę rozjaśniająco. 





Maseczka MORSKA pochodzi z  Biochemii Urody. Jest to sklep bogaty w kosmetyki, które robimy same w domu. Wszystko co potrzebne do wykonania kosmetyku otrzymujemy w zestawie. Maseczka kosztowała około 12 zł. Wystarczyło pomieszać ze sobą dwa sproszkowane półprodukty. W słoiczku nadal mam suchą- sproszkowaną postać kosmetyku, aby się nadawała do użycia trzeba ją rozpuścić i doprowadzić do wilgotnej postaci. Gotowa maseczka ma 32.5 g a to wystarczy na około 10 zastosowań. Na opakowaniu zapisujemy datę wykonania kosmetyku. Przydatna 12 miesięcy.

Z czym ją mieszam?
Jeżeli moja cera w danym dniu jest bardzo sucha to stawiam jednak na olej. Najczęściej kokosowy lub arganowy. Proszek doskonale łączy się z olejem. Jeżeli nie potrzebuję dużej dawki nawilżenia to mieszam maseczkę z hydrolatem lub po prostu dodaję do niej żel aloesowy. Wszystkie metody testowałam i byłam zadowolona.

Czym nakładam?
Nie lubię takich masek nakładać dłońmi. Aby dobrze wymieszać proszek z wodą uzywam małego naczyniu, w moim przypadku jest to mała szklanka na drinki. Wybierać zawartość ze szklani rękami to nie najlepszy pomysł. Grozi to pobrudzeniem siebie i całej przestrzeni dookoła ;) Maskę ze szklaneczki przenoszę na twarz za pomocą pędzla do podkładu, syntetycznego- języczkowego. Idealny do masek :)




Maska jest na bazie spiruliny, która śmierdzi jak pokarm dla rybek. Nie jest to przyjemny aromat jednak nie drażni na tyle abym czuła konieczność natychmiast zmyć tę maskę. Czas oczekiwania na zastygnięcie to około 10 minut. Z hydrolatem i wodą zastyga najszybciej z oczywistych powodów. Jeżeli pomieszamy z żelem aloesowym lub hialuronowym to zastyga znacznie wolniej. Jeżeli użyję oleju nie zasycha w ogóle. Generalnie nie dopuszczam do zastygania maski na skórze. Jeśli czuję jakieś suche miejsce to psikam wodą termalną. 

Jak działa na skórę?
Widzę znaczne rozjaśnienie skóry po zmyciu, skóra wygląda na wypoczętą, naczynka są mniej widoczne i znikają zaczerwienienia z policzków. Bardzo łagodna dla skóry, nie szypie w żadnych partiach twarzy i nie podrażnia oczu.  

Jak często stosować?
Producent zaleca 2 razy w tygodniu i tego się trzymam. 


Polecana do skóry wiotkiej, poszarzałej, dojrzałej, suchej i tłustej oraz ze skłonnościami do wyprysków. 
Obecną wersję dostępną w sklepie wzbogacono perłami. 




czwartek, 6 lipca 2017

Podkład Catrice HD LIQUID COVERAGE.

Z marką Catrice swoją przygodę zaczęłam bardzo dawno temu, wypróbowałam od nich już raczej wszystkie rodzaje podkładów. Marka ma rozsądne kolory, neutralne i nie mam problemów z dobraniem odcienia dla swojej karnacji. Dziś recenzuję HD Liquid Coverage, który spełnia większość wymagań jakich oczekuję od podkładu. 

Kosmetyk ma niestandardowe opakowanie. Szklane, eleganckie, posiada pompkę więc duży plus! Bardzo nie lubię podkładów, które trzeba wylewać na dłoń. Mam tutaj do czynienia z rzadką i wodnistą formułą więc taka forma aplikacji tylko ułatwia stosowanie. 


Pojemność: 30 ml    Dostępność: Drogerie Natura   Cena: około 28 zł. 




Jest to podkład HD więc powinien pięknie wyglądać na zdjęciach. Nie ma się do czego przyczepić, skóra wygląda po nim świetnie. Nie ma efektu rozbielenia twarzy na fotografiach. 


Trzeba nim szybko pracować. Ma zdolność samozastygania. Szybko tworzy matowy efekt na skórze i trudno go poprawić lub dołożyć większą ilość kiedy już zastygnie na twarzy. Pięknie łączy się z lepką bazą pod podkład lub z krem, który nie jest tłusty. Odpadają wszelkie tłustawe kremy z wysokimi filtrami, ponieważ na nich nie chce się osadzać i zastygać. Przy wciskaniu w skórę robią się zacieki od gąbeczki. Bardzo łatwo utrwalić go pudrem, świetnie sprawdza mi się w tej roli sypki Inglot lub sypki Wibo. Wystarczy delikatnie omieść skórę pędzlem. Myślę, że posiadaczki cery suchej będą mogły zostawić go bez utrwalania. Po paru minutach od nałożenia tworzy matowy efekt. Koncentruję się głównie na przypudrowaniu policzków aby bronzer lub róż ładnie mi się roztarł. 






Produkt ma takie wady jak:
- trochę ciemnieje, jest to minimalny efekt i nie odcina się od szyi tworząc maskę
- pompka za każdym razem nabiera inną ilość produktu i potrafi strzelać ;)
- nie łączy się z tłustymi kremami i nie współpracuje z większością kremów z wysokim SPF






Bardzo polubiłam go za to że nie zbiera się w liniach mimicznych i nie migruje w ciągu dnia. Sprawdził się zimną, wiosną i obecnie świetnie wypada podczas wysokich temperatur. Nie nanoszę poprawek w ciągu dnia. Przez 9 godzin trzyma się bez zarzutu, po tym czasie czasami zauważam delikatne prześwity na nosie od odciskania nadmiaru sebum. Latem po 4 godzinach cera zaczyna mi się świecić i niestety bez matujących bibułek się nie obędzie :) 

Wykończenie na twarzy bardzo mi odpowiada. Podkład nie ciastkuje i nie zapycha skóry. Ma bardzo lekką formułę i dobrze kryje. 






Bardzo polecam ♥