czwartek, 28 kwietnia 2016

Avon Passion Dance




Passion Dance to zapach zadziorny, prowokujący, silny i mocno szyprowy. Może być nie do zniesienia, ponieważ połączenie szypru i jaśminu daje tutaj mocno po nosie. Otwarcie jest ciężkie, ostre przypomina mi kwaśnego grapefruita, może trochę cytrynę. Wyczuwam w nim także jaśmin i różę, które potęgują ostrą woń, która może wydawać się nieco męska. Świeży i gorzki grapefruit czuję dość długo po psiknięciu na skórę. Kiedy nieco ogrzeje się na skórze czuję ciężkie, upajające wyraziste kwiaty ale na szczęście nie są dla mnie mdlące. Z każdą godziną coraz bardziej wybija się zapach jaśminu i róż. W dalszym ciągu gdzieś tam z tyłu próbuje przepchnąć się ten garpefruit ale niestety kwiaty go przytłaczają. Gdybym dostałam ten zapach do powąchania na pewno nie powiedziałabym, że to perfumy z Avonu. Kompletnie inny niż reszta.

Gorzko- kwiatowy, ciężki, ogoniasty. Dostałam wiele komplementów w dni kiedy nosiłam ten zapach. Podoba się płci męskiej.

Nuta głowy: cytryna, grejpfrut i kwiat papai
Nuta serca: lilia wodna, kocanka, jaśmin, narcyz i czarna róża
nutami bazy: ambra, paczula, mech dębowy, drzewo sandałowe, piżmo i wetyweria




Flakon
Bordowy z różowym logo. Ma kolor czerwonego wina. Lekko wcięty z jednej strony, przypomina mi pozę tancerki. Nie podoba mi się.

Trwałość 
Zaskakująca! Około 7 godzin. Szaliki pachną dopóki nie zostaną wyprane.




Podumowując
Zapach jest ciężki, kwiatowy i może okazać się mdlący. Polecałabym go kobietom, które lubią ciężkie wonie :) Myślę, że spodoba się starszym paniom ze względu na mocno wyczuwalny jaśmin i różę.
Passion Dance jest dla mnie zapachem tańca takiego mrocznego, dziwnego, niegrzecznego. Ogniste tango lub flamenco oddaje charakter tego zapachu. Oprócz kwiatów silnie wyczuwam szypr (jest często składnikiem perfum męskich), który lubię nosić. Można zabłądzić w tańcu, można zabłądzić w tym leśno- kwiatowym upajająym akcencie. Z każdą godziną łagodnieje ale jest w nim coś co działa na moje zmysły.
Podoba mi się i myślę, że będzie kolejna butelka :)





poniedziałek, 25 kwietnia 2016

O dwóch kosmetykach do włosów z Farmony. Szampon Bamboo & Oils. Odżywka pogrubiająca Acai & Volume.








Szampon Bamboo & Oils

Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Cocamide DEA, Polysorbate 20, Parfum (Fragrance), PEG-7 Glyceryl Cocoate, Hydrolyzed Keratin, Sodium Cocoamphoacetate, Propylene Glycol, Bambusa Arundinacea (Bamboo) Leaf Extract, PEG-18 Glyceryl Oleate/ Cocoate, Silicone Quaternium-22, Polyglyceryl-3 Caprate, Dipropylene Glycol, Potassium Sorbate, Sodium benzoate, Cetrimonium Chloride, Polyquaternium-10, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Lactic Acid, CI 19140, CI 42090.


Przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych. Producent deklaruje, że jest to produkt, który przy długotrwałym stosowaniu działa wzmacniająco i zapewnia ochronę przed wysuszeniem. Szczerze powiem, że nie wierzę w żadne wzmacniające działanie szamponów, od tego są odżywki i maski. Do zakupu przekonała mnie raczej moja ciekawość do nowości. Szampon nie był drogi, za 400 ml zapłaciłam w drogerii Natura około 12 zł a za pozostałe dwie butelki jeszcze taniej bo kupowałam je w Biedronce. Tak, to już trzecia butelka szamponu Bamboo & Oils. Po zużyciu pierwszego opakowania nie odnotowałam żadnych przesuszeń na skórze głowy a mam ją wrażliwą dlatego zrobiłam mały zapas. Pieni się średnio i uważam, że jest średnio wydajny gdy ma się do mycia włosy mojej długości. Mimo braku super piany włosy domywały się z olejków (kokosowy, Bhringraj, wzmacniający Babcii Agafii). Nie plącze włosów i nie podsusza ich przy długotrwałym stosowaniu. 

Uwaga! Nie domywa nafty kosmetycznej! Przynajmniej mi nie domył i byłam zmuszona myć włosy ponownie. Więcej już nie próbowałam. Jedna próba skutecznie mnie zniechęciła ;\ 


efekt po odżywce pogrubiającej, u mnie nie zwiększa objętości, włosy są nawilzone, sypkie ale nie najlepiej się układają



Odżywka pogrubiająca Acai & Volume 

Aqua (Water),Cetearyl Alcohol, PPG-3 Benzyl Ether Myristate, Behentrimonium Chloride, Panthenol, Hydrolyzed Keratin, Soluble Collagen, Glycerin, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Starch Hydroxypropyltrimonium Chloride, Urea, Sodium Lactate, Lactic Acid, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, Hydroxyethylcellulose, Acrylates Copolymer, Parfum (Fragrance), Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate, Disodium EDTA, Triethanolamine, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene.

Miała zwiększać objętość a lekko wygładza włosy. Skręt po tej odżywce jest bardzo luźny, pasma są lekkie, bardzo sypkie, sprężyste ale nie najlepiej się układają. Odżywkę trzymam pod czepkiem przynajmniej 15 minut wtedy nadaje włosom blasku. Sprawia, że włosy łatwiej się rozczesują i nie kołtunią na karku od noszenia apaszek. Zapach jest przeciętny, nie wyczuwam go na włosach po wysuszeniu. Opakowanie zawiera 250 ml i ma wygodną pompkę. Nie sądzę by sprawdziła się do włosów cienkich, raczej będzie obciążała skoro moje pudło po niej siada ;)
Pięknie uelastycznia, dodaje blasku ale raczej ponownie nie kupię, ze względu na ten nijaki skręt, który powstaje za każdym razem, kiedy jej użyję.


Farmona ma w swojej ofercie odżywki bez spłukiwania w sprayu, planuję je wypróbować jak tylko spotkam. Jeśli wiecie w jakich drogeriach można kupić całe serie tych produktów, to koniecznie napiszcie mi poniżej :)




czwartek, 21 kwietnia 2016

Wiosenna pielęgnacja stóp. Złuszczające skarpetki L'biotica.


Kwiecień to chyba ostatni miesiąc kiedy można poddać się brzydkiemu zabiegowi złuszczania stóp. Postanowiłam nie czekać i szybciutko założyć skarpetki z kwasami, aby to łuszczenie skończyło się zanim przywita nas piękny miesiąc maj :)
U mnie maj jest przełomowym miesiącem, w poprzednich latach w połowie maja wyciągałam już odkryte, letnie buty. Myślę, że w tym roku będzie podobnie. 

Skarpetki złuszczające L'biotica sprawdziły się u mnie doskonale, za to na stopy partnera nie podziałały prawie w ogóle. 




Marka L'biotica jest dostępna w aptekach. Za opakowanie dwóch skarpetek w drogerii Natura zapłaciłam około 12 zł. Były w promocji. Cena regularna to około 17 zł.
W papierowym opakowaniu znajdziemy woreczek foliowy, w którym szczelnie zamknięte są dwie skarpetki.

Skarpetki są bardzo duże i bardzo mokre. To zwykła folia, dość sztywna, wypełniona aktywnie działającym płynem na bazie kwasów roślinnych.



Jak stosować?
Skarpetki wystarczy nałożyć na umyte i dobrze osuszone stopy. Nie stosowałam żadnego mydła. Przed zabiegiem zmyłam lakier z paznokci. Nie wiedziałam, czy pomalowane lakierem paznokcie nie osłabią działania płynu.
Nie stosujemy maski jeśli mamy na stopach odciski, pęcherze czy jakiekolwiek inne uszkodzenia.

Skarpetki założyłam późnym wieczorem i na nie jeszcze drugie, grube, bawełniane skarpety, żeby podczas oglądania filmu nie zrobiło mi się zimno w stopy :-) Trzymałam całą godzinę, tak jak zaleca producent na opakowaniu. Zabieg można powtarzać co 30 dni.




Alcohol, Aqua, Propylene Glycol, Lactic Acid, Isopropyl Alcohol, Urea, Glycolic Acid, Betaine, Anthemis Nobilis Flower Extrack, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Triclosan, Salicylic Acid, Menthol, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Disodium EDTA, Parfum.

Jakie są efekty?
Po zdjęciu skarpetek zmyłam płyn samą wodą. Skóra przez godzinę bardzo mi namiękła i przez to wydawała się nawilżona. Na drugi dzień stopy były ściągnięte i suche, z każdym kolejnym dniem stawały się coraz bardziej suche, aż 7 dnia skóra zaczęła pękać. Złuszczanie zaczęło się od środkowej części stopy i pięt.








Złuszczanie trwało 2 tygodnie. 
Pomagałam sobie tarką do stóp na sucho. Irytowały mnie te skórki, chciałam się ich pozbyć jak najszybciej :) W nocy spałam w cienkich bawełnianych skarpetkach, żeby te drobne łuski nie wędrowały po pościeli ;)

Skarpetki zafundowały mi 2 tygodnie intensywnie łuszczącego się naskórka. Obecnie stópki mam tak gładkie, że moje dłonie wydają się przy nich mocno zaniedbane.
Chciałbym podkreślić, że nie miałam przed zabiegiem modzeli i twardych zgrubień, więc nie wiem czy z takimi problemami skarpety sobie poradzą. 


Działają! Obecnie mam nowe stopy i są tak gładkie, że mogłabym nimi wklepywać krem na twarz ;) Postanowiłam na taki zabieg namówić również partnera. U niego złuszczył się tylko naskórek na wierzchniej części stopy i na palcach. Na spodnią część stopy nie podziałały w ogóle. Stosował tak samo jak ja. Siedział w nich godzinę i nie mył stóp przed zbiegiem żadnym mydłem. Nie wiem od czego to zależy... 


Stosowałyście skarpety innych marek? Jeśli macie porównanie to piszcie w komentarzach.


niedziela, 17 kwietnia 2016

3 kosmetyki z Farmony w akcji. Niedziela dla włosów.





Marka Farmona wypuściła wiele nowych produktów. Pierwsza wpadła mi w ręce odżywka bez spłukiwania. Można je spotkać w aptekach i sklepach zielarskich, nie widziałam ich jeszcze w drogeriach sieciowych. Zapłaciłam za nią zaledwie 8 zł a spisuje się świetnie, jest bardzo lekka, nie obciąża włosów i nie zbiera końcówek w brzydkie strąki. Pierwszy szampon Bamboo & Oils kupiłam w drogerii Natura, potem dowiedziałam się od Was, że są one także w Biedronkach w dobrej cenie więc zrobiłam zapas :) Przy okazji dokupiłam jeszcze odżywkę. Wybrałam wersję pogrubiającą. Wydawała mi się najodpowiedniejsza do moich włosów.




Pielęgnacja krok po kroku

✔  Olej przed myciem
Użyłam jednego z ulubionych rosyjskich olejków. Wzmacniający Babcii Agafii spisuje się rewelacyjnie. Dodaje blasku, a włosy po myciu są mniej splątane. Nałożyłam 3 łyżki stołowe na suche włosy. 

✔ Mycie
Ze zmyciem tego olejku nie mam problemów. Domywa się odżywkami oraz szamponami bez SLES w składzie. Szampon z Farmony doskonale sobie z nim poradził. 

✔ Odżywianie po myciu 
Staram się nakładać odżywkę na dobrze osączone włosy i potrzymać ją pod czepkiem. Dziś Acai & Volume z Farmony spłukałam po 30 minutach. 


 Do stylizacji użyłam odżywki bez spłukiwania- dziś Farmona Lniana. Wgniatam ją we włosy przed rozczesaniem, a po rozczesaniu, dokładam krem do loków z Isany i przechodzę do suszenia suszarką. 
Włosy suszę po każdym myciu, same schną kilka godzin a ja nie mam na to cierpliwości ;)





Przez kilka dni nie używałam kremu z Isany i wypadłam z wprawy. Mała ilość tego produktu to klucz do sukcesu. Dziś niestety przesadziłam i nie jestem zadowolona.


Odgniotłam je na sucho przez bawełnianą koszulkę i odzyskałam elastyczność.



Włosy są sypkie, bardzo elastyczne ale mają tendencję do "siadania" i rozprostowywania się po kilku godzinach od wysuszenia. Odżywka z Farmony za każdym za bardzo je wygładza zamiast pogrubiać.


Mocno średnia i wątpię, żebym chciała ją kupić ponownie.

środa, 13 kwietnia 2016

Eveline miniMAX 931. Trudny w obsłudze pastelowy róż.


Wiosną tęsknię za rozbielonymi kolorami. Zachciało mi się przemalować pazurki. Pierwszy raz od kilku tygodni zmieniłam czerwienie na pastelowe róże.
Eveline miniMAX mam już rok i nie zgęstniał. Kupiłam go w Rossmannie ale ta seria lakierów pojawia się także w Biedronkach.

Uwielbiam ten odcień ale nie cierpię pędzelka. Za gruby, zbyt łopatowaty ;)
Krycie jest ładne po dwóch warstwach, ale do malowania trzeba się przyłożyć. Łatwo robią się smugi i często zdarzało się, że potrzebowałam jednak trzeciej warstwy.

Szybko wysycha.





Zdjęcia robiłam po 3 dniach noszenia. Na skórkach mam zwykłą oliwkę do manicure.







Muszę poszukać podobnego odcienia w innych markach. Pędzelki w serii miniMax tak bardzo mi nie odpowiadają, że nie planuję ich więcej kupować.



poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Kopiowanie zdjęć to kradzież!!! Wykorzystano mój wizerunek na portalu randkowym!

Kradziono moje zdjęcia nie raz! 
Przeważnie do celów konkursowych. Tym razem, ktoś skopiował moje zdjęcie i założył profil na portalu randkowym.
Opis jest zmyślony ale wisi tam moje zdjęcie. 
Pisałam do admina strony o usnięcie fałszywego konta z moim wizerunkiem. Bezskutecznie. Profil na stronie wisi nadal. Może jest dużo wyświetleń? Może dużo Panów kupiło abonament, żeby skontaktować się z Panią na zdjęciu?




Kto mógł założyć takie konto? 
Wnioskuję, że sam zespół odpowiedzialny za te stronę może zakładać fałszywe konta aby nabijać sobie oglądalność, zyski (mimo mojej prośby nie usunęli tego konta)
Mógła to założyć jakaś panienka z niskiej klasy społecznej, która nie rozumie, że kopiowanie zdjęć to kradzież. 




Nie podaruję. Sprawa jest z góry wygrana. Będę żądała zadośćuczynienia w formie pieniężnej za kradzież, wykorzystanie i zarabianie na moim wizerunku. 


Miałaś problem z kradzieżą zdjęć? A może miałaś podobny problem do mojego? Zapraszam do dyskusji w komentarzach. 





niedziela, 10 kwietnia 2016

Podkład Manhattan Endless Perfection





Manhattan Endless ma beztłuszczową formułę, ma być odporny na wysoką temeperaturę, pot i ścieranie. Dodatkowo producent obiecuje, że kosmetyk nawilża i wygłądza skórę dając efekt nieskazitelnego makijażu. 
Jako fanka lekkich i trwałych podkładów postanowiłam wrzucić do koszyka Manhattan Endless i sprawdzić czy wart jest tych 38 zł. 

Dostępne jest 4 odcienie. Zdecydowanie za mało. Brak w ofercie kolorów z żółtymi tonami. 



 

Mój odcień to 60 Ivory i jeśli się nie mylę to najjaśnijeszy kolor w gamie kolorystycznej.
Wiele marek kosmetycznych produkuje za mało odcieni podkładów. Przeciętnej europejce trudno będzie dopasować idealnie odcień na zimę.
Nie należę do bladolicych, ale mam duży problem, ze znalezieniem odpowiednio jasnego podkładu, o lekko oliwkowym, bądź żołtawym zabarwieniu. Trudno się dziwić, że wiele młodych dziewczyn chodzi z maską na twarzy :(





Obecnie jest to dla mnie zbyt ciemny odcień. Latem i jesienią nosiło mi się go wspaniale, dopasowywał się choć ideałem nie był.
Krycie jest dobre. Jedna pompka okazuje się niewystarczająca ale 1,5 już dawało idealny efekt. Miałam do zakrycia kilka przebarwień po krostkach, które siłą wyduszałam oraz kilka popękanych naczynek na policzkach.

Nie podkreśla mi suchych skórek na czole, które są ostatnio bardzo uciążliwe. Formuła jest lekka do rozprowadzenia, podkład powinien być komfortowy dla cer suchych, zastyga wolno, daje nawilżone, gładkie wykończenie. Nosi się dobrze na wysokim filtrze, u mnie obecnie Vichy SPF 50 +.
Trwałość jest niezła. 10 godzin wygląda idealnie. Nie zbiera się w liniach uśmiechu, doskonale utrzymuje na miejscu róż i bronzer.

To bardzo przyzwoity podkład choć nie wypada lepiej od L'oreal True Match i Astor Perfect Stay.




czwartek, 7 kwietnia 2016

Czerwone usta. Żelowa pomadka Inglot.

Noszę czerwień. Bardzo rzadko. Nawet na większe wyjście prędzej wybiorę koral, róż lub brzoskwinię. 

Mam dwie czerwone pomadki w swoim kuferku ;) Więcej nie dokupuję, znalazłam dla siebie odcień w Inglocie w serii żelowych pomadek. Ładnie błyszczy, nie wysusza ust  i bardzo miękko się rozprowadza. Na trwałość też nie mogę narzekać. 






Na powiekach zastosowałam odcienie nude. Chciałam, żeby na oczach trochę się działo, ale nie miały konkurować z ustami. Całość dopełniłam czarną kreską i tak powstał mi makijaż wieczorowy. 








Twarz
podkład Pierre Rene Skin Balance, puder My Secret Matt Fixing, bronzer Kobo Sahara Sand, róż Inglot 72

Oczy
cała powieka cień Kobo 104, załamanie Kobo 105 i Ingot 421, na wewnętrznych kącikach sypki cień My Secret 04, tusz Rocket Volume Maybelline, eyeliner Eveline

Usta
żelowa pomadka Inglot 44




Macie swoją wyjściową czerwień? Markę i nr podajcie w komentarzu :-) Buziole!!! :*


wtorek, 5 kwietnia 2016

Zakopane, marzec 2016


Kilka dni mnie nie było i bardzo się za Wami stęskniłam. Jednak przyzwyczaiłam się do bloga, nawet nie spodziewałam się, że tak bardzo! Mimo, że Was nie mogę widzieć to wydaje mi się, że mam tu ogromną ilość koleżanek, z którymi od czasu do czasu wymienię kilka słów w komentarzach :) Całuję Was każdą z osobna! ♥

Początek wiosny spędziłam wspaniale. Wybraliśmy się do Zakopanego. Byłam tam pierwszy raz. Pokochałam polskie Tatry! ♥



W drodze nad Morskie Oko.



Morskie Oko jeszcze nie odmarzło. Można po nim spacerować, lepić bałwany lub jeździć na łyżwach. Ciekawe doświadczenie! Jest teraz motywacja aby pojechać tam jeszcze raz i podziwiać jego turkusowy kolor. Nie trzeba jechać pod palmy aby zobaczyć niebieską wodę :-)




Morskie Oko z drugiej strony. Wchodziliśmy nad Czarny Staw Gąsiennicowy ale musieliśmy się poddać. Niestety zimowe warunki nie pozwoliły nam wejść do końca, oblodzony stok może pokonać każdy kto ma doświdczenie wspinaczkowe i sprzęt ;) Jest motywacja aby wracać i dokończyć tę trasę :)













Im wyżej tym bardziej biało ale nadal bardzo ciepło. Mimo, że leży śnieg to temperatura w górach przewyższa + 15 stopni :) Ciekawe doświadczenie.


Napiszcie w jakich górach byłyście i co polecacie. Chcę zaplanować kolejny wypad jesienią.