Maseczki Rorec są dostępne w kilku internetowych drogeriach. Moje pochodzą z drogerii Urodomania. Maski kupiłam w tej drogerii ponieważ najbardziej odpowiadał mi asortyment róznych marek, które mnie interesowały.
Wybrałam kilka kolagenowych i witaminowych. Zużyłam już wszystkie więc czas na małą recenzję.
Rorec Collagen
Water, Glycerol, Glycerol Polymethacrylate, Propylene Glycol, Nicotinamide, Allantoin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Iodoproparin Butyl Carbamate, Bis (hydroxymethyl) Imidazolidinyl Urea, Flavonoids, Methyl Isothiazolinone, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Hydrolyzed Collagen, Sodium Hyaluronate, Dipotassium Glycyrrhizinate.
Jak sama nazwa wskazuje maseczka ma w składzie kolagen, który powinien działać na skórę nawilżająco. Moje suche policzki odczuły znaczną różnicę po 20 minutowej kuracji. Przynosi ulgę cerze podrażnionej, uwrażliwionej i narażonej na długie godziny na słońcu. Jest bardzo przyjemna podczas upałów. Maska w opakowaniu jest złożona na dwa razy. Ma dodatkowo folię, która powinna ułatwiać przykładanie płachty do skóry. U mnie to nie pomogło, folia całkowicie zsuwa się z płachty i najpierw trzeba ją zdjąć aby przykleić płat do skóry. Esencja jest śliska, dlatego folia zwyczajnie się zsuwa. Płat po wyciągnięciu jest niesamowicie mokry, ocieka z niego nadmiar maski więc najlepiej zrobić ją wieczorem gdy nie mamy na sobie cennej odzieży. Wymagany czas trzymania maski to 20 minut. Przez ten czas esencja z płachty trochę spływała mi na szyję i do ust. Nic nie piekło w oczy, nie odczułam podrażnienia. Uczucie zimna, chłodzenia trwało aż do ściągnięcia płatu. Po zdjęciu widoczny wyrównany koloryt skóry, cera wygląda zdrowo i świeżo.
Rorec Vitamin
Water, Glycerol, Glycerol Polymethacrylate, Propylene Glycol, Nicotinamide, Allantoin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Iodoproparin Butyl Carbamate, Bis (hydroxymethyl) Imidazolidinyl Urea, Flavor, Methyl Isothiazolinone, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Ascorbic Acid (vitamin C), Glycosyl Trehalose.
W przypadku jest maseczki dwa razy po otwarciu zauważyłam, że folia, która ma pomagać przy nakładaniu jest zupełnie odklejona od płachty z powodu dużej wilgoci panującej w opakowaniu :) Cóż, udało mi się ją nałożyć bez bazy ;) Bawełna jest cienka i jestem pewna, że te folie dokładają tylko po to aby maski się nie podarły podczas nakładania. Kształt i otwory prawie idealnie mi pasują. Brawo dla marki za zachowanie proporcji ludzkiej twarzy ;) Tutaj ponownie miałam do czynienia z mokrą, trochę żelowatą i śliską formułą esencji. Po 20 minutach nie było na skórze zaróżowień, cera nie piekła. Przez całe 20 min chłodzi, daje mokre uczucie na twarzy, płachta nie wysycha. Świetnie nawilża ale zostawia trochę lepki film po wyschnięciu.
Maski nie odpadają z twarzy, można z nimi wykonać wiele czynności. Nie podrażniają skóry i pięknie nawilżają. Będą doskonałe do zastosowania przed większym wyjściem, lub po hucznej imprezie, gdy cera wymaga nawilżającego opatrunku.
Ale mają czaderskie te opakowania :D
OdpowiedzUsuń:D
UsuńSłodkie te maseczki :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o Rorec ;)
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć, że się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńWidziałam te maseczki na Allegro. Wyglądem i (trochę) składem przypominają te od Mediheal.
OdpowiedzUsuńIdę goglować Mediheal ;)
UsuńLubie maseczki ale te do nakładania w płachcie zawsze kojarzą mi się z cieknacym po szyi produktem, wiec jakoś nie ,PGE się za bardzo na nie zdecydować ;)
OdpowiedzUsuńTrochę cieknie ale to same dobroci haha :D
UsuńTych jeszcze nie próbowałam :). Maseczki w płachcie robią ostatnio furorę ;)
OdpowiedzUsuńJa też się wciągnęłam w nie bo są przyjemne w uzyciu :)
Usuń