środa, 24 sierpnia 2016

Makijaż do brązowych oczu


Witam ciepło :*


Makijaż jest wykonany kolorami które w 100 % służą brązowej tęczówce.
Róże, fiolety i niebieskości będą idealne.



Eyeliner kobaltowy ładnie kontrastuje z fioletami, mam go już bardzo długo. Nie gęstnieje, nadal miękko sunie po powiece.








Twarz: podkład Astor Perfect Stay, puder Maybelline Affinitone, bronzer L'oreal Glam Bronze Blondes

Usta: pomadka w kredce Lovely nr 3 





Oczy: tusz L'oreal Milion Lashes, baza pod oczy Hean, wewnętrzny kącik sypki cień My Secret 04, ścienie z palety Sleek Vintage Romance: środek powieki Marry in Monte Carlo, załamanie Propose in Prague, zewnętrzny kącik Bliss in Barcelona, przy lini rzęs trochę czarnego cienia Love in London, dolna powieka cień sypki My Secret 08, kreskę zrobiłam eyelinerem Electric Blue z Wibo. 



czwartek, 18 sierpnia 2016

Podkład Wibo ROYAL SKIN


ROYAL SKIN to zaskoczenie tego lata. Podkład kupiłam spontanicznie, na wypróbowanie podczas obniżki na całą kolorówkę w Rossmannie. Jestem pod dużym wrażeniem, bo dawno tak tani podkład, tak pozytywnie mnie nie zaskoczył. 


Kosmetyk kosztuje niewiele, a posiada pompkę i bardzo eleganckie, szklane opakowanie o matowym wykończeniu. Pompka działa bez zarzutu, podkład w niej nie zastyga i jej nie blokuje. W promocyjnej cenie zapłaciłam za niego około 10 zł, w cenie regularnej kosztuje lekko ponad 20 zł. Pojemność standardowa 30 ml. 



Wybrałam dla siebie odcień 02. Wydawał mi się najcieplejszy i nie za ciemny. Trafiłam w 10, jest to dla mnie odcień idealny. 

Podkład ma wiele zalet:

  • nie ciemnieje w ciągu dnia, wykańczałałam go wieloma pudrami, prasowanymi i sypkimi, nigdy nie oksydował
  • dobrą bazą pod ten podkład okazał się krem z wysokim filtrem SPF 50 z Vichy, podkład na tym kremie mi się nie rolował ani nie spływał 
  • wszelkie bronzery i róże pozostawały na swoim miejscu
  • podkład utrwalony pudrem przetrwał na twarzy nawet podczas upałów
  • jego lekka formuła błyskawicznie rozprowadza się na twarzy za pomocą gąbeczki
  • filtr SPF 27! 






Jest to podkład nawilżający, bardzo komfortowy w noszeniu. Lekki jak krem a pięknie wyrównuje koloryt. Stapia się z cerą, nie wchodzi w załamania skóry, w linie uśmiechu, nie zbiera się w zmarszczkach. Wykończenie na skórze jest bardzo gładkie, wilgotne i lekko błyszczące. Cera jest ujednolicona, wygładzona, bez efektu maski. Używałam go praktycznie całe lato, lubiłam go za lekkość i to gładkie, naturalne wykończenie.
Nie zpaychał mi porów, nie miałam po nim żadnych niespodzianek.


 Aqua, Isododecane, Hydrogenated Tetradecenyl/Methylpentadecene, Glycerin, Dipropylene Glycol, Neopentyl Glycol Diheptanoate, Sorbitan Isostearate, Sorbitol, C15-19 Alkane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Titanium Dioxide [nano], Dimethicone, Polymethylsilsequioxane, Phenyl Trimethicone, Tribehinin, Sodium Chloride, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Cyclopentasiloxane, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Aluminum Starch, Octenylsuccinate, Dimethicone Crosspolymer, Parfum, PEG-10 Dimethicone, Methicone, Trimethylsiloxysilicate, Prunus Armenica Kernel Oil, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Prunus Persica Kernel Oil, Alumina, Zinc PCA, Silica, Talc, Salix Alba Bark Extract, Glucose, BHT, Lactic Acid, Benzyl Alcohol, [+/-]: CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499. 

Sprawdzi się u kobiet z cerą suchą, ma właściwości nawilżające, nie podkreśla suchych miejsc na twarzy, a przy tym jest trwały i całkiem dobrze kryje. 
Krycie można sobie budować, dokładając więcej warstw w problematyczne miejsca. Podkład nie zasycha zbyt szybko i łatwo się nim pracuje. Na mojej skórze utrzymywał się około 10 godzin. Ścierał się trochę w okolicach brody i ust ale te braki nie były mocno widoczne. 

Jest jeden minus. Bardzo dużo produktu zostaje na brzegach opakowania. Trudno wykorzystać kosmetyk do końca. Około 30 % podkładu zostaje na brzegach szklanej butelki. 




środa, 17 sierpnia 2016

Recenzja masek do włosów Kallos Cherry i Blueberry. Która lepsza?


Moje testowanie Kallosów wciąż trwa. W sieci o tych maskach pisano już wiele i myślę, że recenzje będą pojawiały się nadal, ponieważ są to produkty z taniej półki fryzjerskiej, które naprawdę działają. 
Opakowania tych masek niewiele się różnią odkąd producent zaczął wypuszczać tylko białe pudła. Wolałam poprzednie opakowania, z daleka było widać, która jest która ;) Teraz trzeba się przyglądać na lustrzane etykiety, które wg mnie są nie na miejscu. Etykieta powinna być czytelna. Na błyszczącej etykiecie trudno przeczytać skład, zwłaszcza na tych małych słoiczkach. 


Kallos Cherry jak i Bluberry polecało mi wiele z Was. Cherry służy moim włosom, z kolei Blueberry nic szczególnego z moimi lokami nie robiło. 





Opakowania tych masek są bardzo wygodne, konsystencja jest na tyle rzadka, że bez żadnych problemów wypływa na dłoń. Nie lubię wkładać łapek w maski, zwłaszcza jeśli mam duże opakowanie. Woda, która dostanie się do środka może popsuć właściwości maski, jeśli nie zużyjemy jej w mairę szybko. Mały słoiczek zużyć łatwo, dlatego zdecydowałam się testować mniejsze wersje. Dużą warto kupić wówczas gdy wiemy, że zużyjemy ją do końca i nie zapuści w łazience korzeni ;)




Kallos Blueberry
Jagodowa! Już na samą myśl kojarzy się dobrze i na pewno większość kobiet pomyśli, że musi mieć cudowny zapach. Rozczarujecie się. Kallos ma w ofercie maski, które pachną dużo intensywniej i ładniej. Owocowa woń jest tutaj bardzo sztuczna, chemiczna i dusząca, ale nie mogę powiedzieć, że nieprzyjemna. Według mnie pachnie mało intensywnie, nie wyczuwam jagodowego aromatu na wysuszonych włosach.
Właściwości mocno średnie, nie jest to maska, która po paru użyciach zdyscyplinuje i ogarnie tak wymagające włosy jak moje. Zmiękcza przyzwoicie ale nie na tyle abym miała po niej elastyczny i dyndający skręt :) Są maski, które nadają włosom lepszej elastyczności np Kallos Color. Zużyłam małe opakowanie i zdecydowanie stwierdzam, że nie ma dobroczynnego wpływu, przy dłuższym stosowaniu raczej miałabym większy puch niż mam zazwyczaj :) Kolejny minus to brak jakiegokolwiek połysku po jej użyciu. Czas trzymania jej pod czepkiem nie ma w zasadzie żadnego znaczenia. Szkoda czasu.
Nie polecam. Sprawdzi się jedynie na włosach prostych i takich, które z reguły nie wymagają intensywnej pielęgnacji. Uwaga na skalp. Podrażnia!

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Persea Gratissima Oil, Parfum, Vaccinium Myrtillus Extract, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Niacinamide, Calcium Pantothenate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Pyridoxine HCl, Maltrodextrin Sodium Starch, Octenylsuccinate Silica, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.




Kallos Cherry 
Tutaj znowu mam do czynienia z zapachem słodko- chemicznym niewiele przypominającym wiśnie. Niewyczuwalny na włosach. Cherry trzymana pod czepkiem działa dużo lepiej niż wspomniana wczesniej Blueberry. Włosy są łatwe do rozczesania, bardzo sypkie, dociążone a loki cudownie elastyczne. Typowa maska zmiękczająca, nie zabierająca włosom objętości. Podsumowałabym ją jako "niezwykły zmiękczacz". Gęsta formuła trzyma się włosów i nie zdarzyło mi się aby spłynęła i zrobiła mi parę strupów na głowie jak Blueberry. 
Jeśli masz problem ze zdyscyplinowaniem włosów, narzekasz na suchość i lubisz kiedy twoje włosy po myciu są gładkie, sypkie i zmiękczone to polecam Kallos Cherry :)

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Prunus Avium Seed Oil, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.



Maski dostępne są w drogeriach Natura i Hebe. Mały słoiczek zawiera 275 ml i przydatny do użycia przez 12 miesięcy. Cena około 6 zł.



poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Letnie zużycia kosmetyczne. Kolorówka i pielęgnacja.

 Lato powoli zaczyna się kończyć. Zrobiło się o wiele chłodniej, wietrzniej, deszczowo, a słońca jak na lekarstwo. Wieczory i poranki są już dość chłodne. Bez sweterka się nie obędzie.
Szkoda, lato uwielbiam i dla mnie mogłoby trwać cały rok. Mam nadzieję, że jesień będzie ciepła i słoneczna :)

Przez wakacyjne miesiące było mnie tu mało. Wolałam spędzać czas na przejażdżkach rowerowach, spacerach z psem. Cieszyłam się latem i dobrą pogodą. Komputer włączałam tylko wieczorem, kiedy robiło się już chłodniej.

Planuję wrócić do regularnego blogowania bo sprawia mi do dużo przyjemności.
Dziś mam dla Was letnie zużycia. Wszystkie te kosmetyki wykończyłam w lipcu i sierpniu.


Joanna Naturia szampon wrzos i mięta 
Zapach ma piękny i bardzo świeży. Z przyjemnością korzystałam z niego w upały. Domywa naftę kosmetyczną i ciężkie olejki. Polecam go do włosów przetłuszczających się, doskonale oczyszcza! Serię Naturia bardzo lubię i praktycznie cięgle wracam do tych kosmetyków. 

Farmona Bamboo & Oils
Zużyłam już 2 butelkę tego szamponu. Był dość tani, pamiętam, że kupowałam je w Biedronce w bardzo atrakcyjnej cenie. Butelka ma wygodną pompkę, można wycisnąć szampon do ostatniej kropli. Zapach delikatny i przyjemny. Nie podrażniał mi skóry głowy, nie podsuszał pasm. 

Alterra szampon morelowy 
Najlepszy z Alterry. Wracam do niego bardzo często, nadaje się dla mnie nawet do codziennego stosowania, ponieważ jej bardzo łagodny dla skóry głowy. Konsystencja jak galaretka, nie każdemu będzie pasowała, wydajność słaba ale dopóki skład się nie zmieni to nie przestanę go lubić. Zdecydowanie jeden z ulubionych. 






Avon Sensess żel pod prysznic Citrus Zing 
Pierwsze co nasuwa mi się na myśl o tym żelu to zapach landrynek! Absolutnie nie jest to zapach świeży, nie przypomina cytrusów. Dla mnie to słodki, przyjmeny zapach cukierków. 
Żele Avon często kupuję, lubię Sensess za dobre zapachy. 

Isana Joyful żel pod prysznic
Marka Isana jak zwykle co roku proponuje nam jakieś zapachy sezonowe. Tym razem letni żel pod prysznic o zapachu jagód trafił do mojego koszyka w Rossmannie. Niebieski niczym sok z jagód! Barwił mi wodę! Na szczęście nie było śladów na ręcznikach ;)Zużyłam z przyjemnością. Polecam jeśli uda Wam się jeszcze dorwać :)





Inglot cień sypki nr 61 
Przepiękny do dziennego makijażu. Wykończenie perłowe, pieknie odbija światło. Delikatny, różowy, pudrowy odcień. Będzie pasował każdemu. Sypkie pigmenty z Inglota są przepiękne, jeśli jeszcze nie probowałaś to polecam. Łatwo się nimi pracuje i są mega wydajne. Odcień 61 miałam około 6 lat! 

Inglot pomadka w kolorze 844
Jest to delikatny, chłodny róż, bardzo wpada w nude. Wykończenie bardzo kremowe, przyjmenie rozprowadza się po ustach. Trwała! Około 4 godzin trzyma się bez zarzutu. Idealny odcień do pracy. 

Ingot baza pod cienie
Jej dużą zaletą jest kremowość i lekkość. Rozprowadza się jak masełko bez naciągania powieki. Ma beżowe zabarwienie więc dobrze kryje żyłki na powiekach. Wyrównany koloryt gwarantowany, dodatkowo po rozprowadzeniu ma suche wykończenie a i tak cienie dobrze się jej trzymają. Musi być stosowana bardzo cienką warstwą. Bardzo wydajna, wystarcza na rok stosowania. 




Eveline Mini Max 931 
Doskonały, delikatnie różowy odcień, bez żadnych drobinek, takie lubię najbardziej. Kryje dobrze przy dwóch warstwach i bardzo szybko schnie. Kolejny różowy odcień wybrałam sobie z Rimmela bo ten z Eveline ma bardzo niewygodny pędzlek. Dla mnie jest zbyt gruby i zbyt szeroki. Bardzo niewygodnie nakłada się nim lakier. 

Ados Neon Fluo 16
Neonowe odcienie noszę latem na stopach. Najbardziej podobają mi się różowe i koralowe. Intensywny kolor lakieru na stopach wygląda pięknie we wszystkich sandałkach, klapkach i szpilkach. Ados nr 16 używam od paru sezonów, uwielbiam go ♥ Zobaczycie go w tym poście http://beautywizaz.blogspot.com/2013/07/ados-neon-fluo-rozowy-kolor-na-upay.html




Vichy Ideal Soleil SPF 50 
Filtr pod makijaż jest dla mnie niezastąpiony na lato. W tym sezonie uzywałam Vichy i byłam bardzo zadowolona. 

Noni Care krem pod oczy 
Mówię mu nie! Nie działa, nic nie robi. Nie nawilża, miałam wrażenie, że wysusza okolicę oczu. Przy regularnym stosowaniu na noc, miałam rano opuchnięte powieki. Dla mnie bubel. 


Bielenda serum. Aktywne kapsułki hialuronowe. 
Wspaniałe! Lekkie, żelowe, cudownie się wchłania! Dobre pod makijaż, pod wszelkie kremy nawilżające. Bielenda nie zawodzi :) 





Kallos Blueberry
Maska jest dobra ale mnie nie zachwyciła. Zdecydowanie wolę Silk lub Keratin. Color też sprawdzała się lepiej, raczej się już u mnie nie pojawi. 

Balsam Babci Agafi do włosów cienkich i osłabionych 
Rozczarował mnie ten kosmetyk. Nie ułatwia rozczesywania włosów, nie nadaje połysku i włosy się po nim nie chcą układać. Loki przeważnie miałam zbite w gromadki, przypominały strączki. Na poprawę kondycji włosów też nie ma co liczyć. Dawno rosyjski balsam mnie tak nie zawiódł. 




Ziaja tonik nagietkowy
Trochę Ziaja zmienia formuły. Kosmetyki mają nowe opakowania i chyba nowe składy, inaczej też pachną i zupełnie inaczej je odbieram. Tonik jak tonik, odświeżał i tonizował, mam wrażenie, że dużo słabiej pachnie niż ten w poprzednim opakowaniu. Nie jest źle. Do Ziaji chętnie wracam z sentymentu. 

Bielenda Esencja Młodości płyn micelarny 
Demakijaż był szybki i łatwy bez pocierania powiek. Kosmetyk szybko rozpuszcza tusz do rzęs i ciemne cienie. Ogólnie dobry ale nie jest lepszy od mojego ulubionego L'oreal.

Wibo Royal Skin podkład do twarzy 
Bardzo lekka formuła, która nie robi maski. Byłam zaskoczona trwałością. Używałam go latem i ie spływał mi z twarzy, dobry, wart uwagi. 

Synergen peeling do twarzy
Złuszcza deliaktnie, nie ma mowy aby podrażnił cerę wrażliwą. Przeważnie używałałam go na suchą twarz bo wtedy silniej peelingował. Z użyciem wody śmiało można go stoswać codziennie. Zapach średni, ani ładny, ani brzydki. Latem się sprawdzał, nie podrażniał skóry. Nie planuję kupować ponownie. Jesienią wracam do kwasów.




Kosmetyków byłoby więcej gdybym na bieżąco zrobiła zdjęcia przed wyrzuceniem. Niestety zapominam!