sobota, 31 maja 2014

Podkład Rimmel Stay Matte, bubel miesiąca.

Dobrze, że kupiłam tego bubla w promocji, skusiłam się na niego podczas obniżki -49% na kosmetyki kolorowe w Rossmannie. Puder prasowany Stay Matte uwielbiam, służy mi doskonale, na podkładzie niestety się zawiodłam.





Podkład jest w miękkiej i wąskiej tubce, mieści standardową ilość podkładu, 30 ml można kupić bez promocji za około 20 zł.

Dawno nie miałam tak niedobrego podkładu, Wibo, Lirene, Soraya z najtańszej półki sprawdziły się u mnie lepiej :(

  • słabo matuje, skóra błyszczy się w strefie T już po 2 godzinach od nałożenia
  • wysusza
  • mało kolorów do wyboru i większość to odcienie świnkowego różu, brakuje mi ciepłych, żółtawych tonacji
  • to jak on się warzy jest nie do opisania, migruje, zbiera się w załamaniach skóry
  • tworzy maskę, bardzo nienaturalnie wygląda na twarzy, skóra wydaje się sucha 
  • nietrwały, nawet przypudrowany znika z okolicy nosa (nie dotykam twarzy w ciągu dnia)




Podsumowując:
Podkład jest gęsty, ładnie się rozprowadza ale bardzo nienaturalnie wygląda. Nie sprawdził się na mojej mieszanej cerze. Nietrwały na filtrach jak i kremach nawilżających. Wysuszył mi skórę na policzkach, podkreśla za każdym razem linię uśmiechu, zbiera się w załamaniach skóry a po paru godzinach powstają nieestetyczne prześwity.

Trochę się opaliłam samoopalaczem i jest dla mnie zbyt jasny i zbyt różowy, spróbuję go mieszać z innymi cieplejszymi podkładami, solo na pewno nie będę go nakładała bo efekt na twarzy jest dramatyczny. Czy użyję dłoni, pędzla, czy gąbeczki do podkładu za każdym razem efekt jest taki jak poniżej:


jak dla mnie jest zbyt matowy


piątek, 30 maja 2014

Krem do rąk Planeta Organica- Organic Shea


Witam ciepło :)

Przygotowałam zwięzłą recenzję kremu do rąk Planeta Organica- Organiczne masło shea ponieważ produkt zasługuje na uwagę. W kwietniu na wewnętrznych częściach dłoni zrobiły mi bolące i twarde odciski. Nie pomógł mi krem nawilżający Be Beauty z Biedronki, Lirene też był niewystarczający. Szukałam zmiękczającego kremu do rąk, postanowiłam wypróbować jeden z serii Planeta Organica (balsamy do włosów z tej serii kapitalnie się u mnie sprawdzają). Przekonał mnie dobry skład. 

A w składzie znajdziemy:
  • proteiny pszenicy
  • olej z rumianku
  • olej z dzikiej róży 
  • organiczne masło shea 
         ♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠♠
  • brak syntetycznych barwników 
  • wolny od parabenów
  • nie testowany na zwierzętach 






Krem jest bardzo wydajny, zbyt dużą ilość bardzo trudno jest wsmarować. Wchłania się wolno, bardzo wolno, nie stosuję go wciągu dnia bo jest uciążliwy. Najlepiej nałożyć go na noc, zostawia na skórze jedwabisty film i w czasie snu nie przeszkadza. W ciągu dnia wszędzie będą ślady paluchów ;)
Świetnie zmiękcza skórę, poradził sobie z moimi odciskami, zadbał o skórki. Dłonie są gładkie i nawilżone. Używałam codziennie na dłonie, na noc, czasami też na stopy. 

Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Organic Shea Butter), Glyceryl Stearate, Sodium Stearoyl Glutamate, Octyldodecanol, Glycerin, Cocoglycerides, Palmitic Acid, Stearic Acid, Glyceryl Stearate Citrate, Chamomilla Recutita Oil (Chamomile Oil), Rosa Canina Oil (rosehip oil), Tocopherol , Hydrolyzed Wheat Protein, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.






Skuteczny krem za niewielkie pieniądze, mogę go porównać do kuracji parafinowej z Bielendy, która też jest skuteczna, z tym, że krem Planeta Organica jest bardziej tłusty, ma cięższą formułę, bardziej oblepiającą.
Zapach bardzo średni, nie podoba mi się ale nie jest aż tak zły żebym nie miała ochoty go używać, szybko się ulatnia. Doskonały jako kuracja dla przesuszonych dłoni, na co dzień raczej nie polecam, za ciężki i ten jedwabisty, śliski film będzie bardzo uciążliwy.


środa, 28 maja 2014

Foto mix z maja :)

Zacznę od mojego zamiłowania do hinduskich bransoletek. Nigdy o tym nie pisałam ale mam chęć podzielić się z Wami, ot taką moją małą słabością ;)

Hinduskie bransoletki składają się z dużej ilości cienkich kółeczek. Można je nosić w całości dowolnie sobie mieszając lub można je podzielić i nosić połowę czy nawet tylko 3 szt. Jest wiele możliwości.



Turkusowo-złoty zestaw jest najstarszy, ma już 5 lat! Jestem zaskoczona jakością. Polskie wyroby biżuteryjne zarówno te srebrne jak i sztuczne lubią gubić kamienie, oczka itd. Z tą bransoletką absolutnie nic się nie dzieje, wygląda jak nowa. Kolor jest nadal bardzo intensywny, nie ma przetarć, odprysków i wszystkie ozdoby są na miejscu. Zapłaciłam za nią około 50 zł, składa się z 19 cienkich i szerszych bransoletek. Przy środkowej, złotej i najszerszej bransoletce wisi taki mały "bajer-dyndołek", ma taki sam kształt jak większość kolczyków hinduskich.




Zestaw słoto-srebrny jest o rok młodszy od turkusowego. Mam go już 4 lata i wciąż jest w doskonałym stanie. Miałam ogromne obawy przed zakupem, że szybko się zniszczy lub ściemnieje. Na rękę założyłam niedbale, powinna być bardziej przemieszana z tymi zwykłymi bransoletkami. Składa się z 22 bransoletek, przy 4 środkowych doczepione są łańcuszki, które zakończone są dzwoneczkami. Wydają bardzo delikatny dzwięk, prawie ich nie słychać. Cena chyba nie przekraczała 45 zł.




Zestaw złoto- różowy jest ostatnim, który dziś pokażę. Najbardziej klasyczny bez dyndołków i nadmiernych zdobień. Wszystkie są bardzo cieniutkie. Składa się z 45 bransoletek, całość jest bardzo lekka. Ten zestaw był tani, około 17 zł.





Nowość z Rossmanna! Lubię herbaty King's Crown, smakują mi owocowe i zielone. Tym razem przyciągnęła mnie mieszanka białej i zielonej herbaty z dodatkiem granatu.



Jedyne szpilki, które leżą w mojej szafie nie używane. Są tak niewygodne, że chyba nigdy ich nie włożę :(



Makijaż i włosy z sobotniego wesela. Z fryzury byłam niezadowolona i miałam myć głowę po powrocie od fryzjera. Mama przekonała mnie, żebym zostawiła i tak poszłam. Nie podobała mi się góra :(
Teraz moje włosy cierpią, zrobiły się suche od nadmiaru lakieru (zawsze je wysusza), dodatkowo bolą mnie cebulki. Mam ciężkie włosy i wszystkie wysokie upięcia mi nie służą, nawet od kucyka noszonego cały dzień cierpię :( Włosy były bardzo mocno wypsikane lakierem, całą noc loki się trzymały, przed snem wyjęłam wsuwki, wyspałam się w tych lokach i następnego dnia wyglądały jak świeżo pokręcone. Wiem mam odrost, ale farbowałam 2 tygodnie przed imprezą, no nie nadążam :(((





Jak Wam mija najpiękniejszy miesiąc w roku?



wtorek, 27 maja 2014

Ulubieńcy maja ♥



Masło Bielenda "soczysta malina"
Kupiłam to masło z czystej ciekawości. W drogeriach pojawiła się nowa seria maseł do ciała z Bielendy. Masła tej marki wiele razy pojawiały się u mnie, szczególnie to o zapachu granatu, awokado. Ma lekką formułę, idealną na wiosnę oraz delikatny szybko ulatniający się zapach. Nie zostawia tłustej warstwy, szybko się wchłania. Nowa seria jest trochę droższa od tej standardowej, cena to około 16 zł.

Ziaja różany peeling do twarzy
Jeśli moja skóra potrzebuje silniejszego złuszczania to sięgam często po peeling różany od Ziaji. Ma bardzo grube drobinki, mocno złuszcza, nie będzie nadawał się do podrażnionej lub bardzo wrażliwej skóry. Doskonały przed nałożeniem maseczki.

Lakiery My Secret Mint oraz Essie French Affair
Z obu kolorów chętnie korzystałam przez cały maj i nadal mi się nie znudziły. Delikatne, wiosenne kolory, pasują do wszystkiego.

Hakuro H21
Jest to skośny pędzel do twarzy z naturalnego włosia. Doskonały do nakładania bronzera. Bardzo miękki, rozciera na twarzy delikatną mgiełkę.

Bronzer L'oreal Glam Bronze/ Blondes
Ciepły kolor, bardzo letni. Używam ostatnio samoopalaczy bo mam wesele w tym miesiącu. Pięknie podkreśla opaleniznę, kolor bardzo mi odpowiada, brązowo- złocisto- koralowy odcień jest dla mnie idealny. Nakładam na kości policzkowe, czoło, czasami na większe wyjścia również na ramiona.

Planeta Organica balsam marokański do włosów
Ten zapach chyba nigdy mi się nie znudzi. Włosy pachną cały dzień, są odbite u nasady, nie obciążone, bardzo elastyczne i dobrze się układają, moje fale bardzo go lubią, na pewno kupię kolejne opakowanie.



Podzielcie się w komentarzach swoimi majowymi hitami :)


                                                                                                     Pozdrawiam :-)

czwartek, 22 maja 2014

Pomadka Kobo Colour Trends 310 Orange Surprise


Witam ciepło :)
Dziś mam dla Was post i swatche mojej najnowszej pomadki. Jestem z niej bardzo zadowolona, nie spodziewałam się, że Kobo tak mnie zaskoczy ;) Miałam z tej firmy więcej bubli niż dobrych produktów. Nabyłam ją podczas promocji w Naturze na całą kolorówkę, było - 40% i warto było się skusić. Z Kobo mam trochę na bakier i wzięłam tylko jeden kolor, obawiałam się że może się nie sprawdzić. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i z czasem może coś dokupię, na razie odpuszczam, mam sporo produktów do ust. 




Kolor bardzo letni, jest to typowy koral.


Zaskoczyła mnie przede wszystkim niesamowita trwałość. Trzyma się około 3 godziny, od razu po nałożeniu wsiąka w usta, trudno ją wytrzeć samą chusteczką. Miałam ostatnio taką sytuację, że po nałożeniu nie pasowała mi do makijażu oczu, stwierdziłam, że jednak na twarzy jest za dużo i chciałam ją zmienić na kolor różowy, bardzo trudno było mi ją usunąć. Wykończenie jest z delikatnym połyskiem, równomiernie się rozprowadza i świetnie kryje. Nie wysusza ust, jest lekko nawilżająca. Opakowanie z tradycyjnego plastiku, takie samo jak ma większość drogeryjnych pomadek w tym przedziale cenowym. 



Kolor, krycie i wykończenie idealne, jedynie w nakładaniu jest trochę oporna, bardzo tępa i nie sunie po ustach tak jak bym chciała. 


Cena bez promocji około 16 zł. 






wtorek, 20 maja 2014

Arabski Kajal Blue Heaven. Mój HIT do podkreślania oczu ♥

Nigdy nie miałam bardziej trwałej i czarnej kredki do oczu! Jeśli jeszcze nie miałaś okazji podkreślać swojego spojrzenia kajalem to polecam wypróbować, wg mnie to najlepsza kredka do oczu, nie znalazłam jak dotąd nic lepszego.
Na kajal trafiłam będąc w Tunezji. Tam pierwszy raz zapoznałam się z produktem czarnym jak węgiel w kształcie stożka, kupiłam z czystej ciekawości. Dostępne są również w formie proszku.



Produkt ma wg mnie wspaniałe zalety:

  • nigdy nie podrażniał mi oczu, jest polecany dla osób noszących szkła kontaktowe
  •  w składzie są naturalne składniki ziołowe
  • daje efekt wybielenia gałki ocznej
  • doskonały jako baza pod cienie, podbija kolor cieni i przedłuża ich trwałość
  • bardzo łatwo rozciera się za pomocą opuszków palców lub pędzli
  • doskonała trwałość, na linii wodnej trzyma się przez wiele godzin, kreska namalowana nim na górnej powiece musi być utrwalona czarnym cieniem bo w gorące dni lubi się rozmazać








"Kohl/Kajal to starożytny kosmetyk stosowany do malowania oczu. Tradycyjnie wyrabiany z mieszanki ziół, które oprócz intensywnej czarnej pigmentacji , działają pielęgnacyjnie i nawilżająco, przynosząc ulgę zmęczonym, podrażnionym i zaczerwienionym oczom, a także ochronnie, zabezpieczając  przed działaniem słońca, pyłu i piasku. Czernidło to zwęża naczynka krwionośne, w oku, wybielając je i sprawiając, że tęczówka staje się bardziej wyrazista. Jest szeroko stosowane w Południowej Azji, Bliskim Wschodzie, Północnej i Zachodniej Afryce. Przeważnie stosują je kobiety , ale czasami też mężczyźni i dzieci. 
Arabska nazwa to kuhl. Wymawiana jest w zależności od regionu:  kol, kehal, kohal. Została przysposobiona przez inne państwa, będące pod wpływem religii muzłumańskiej.  Używane nazewnictwo to m.in. w Turcji: sürme,  w Południowej Azji surma, sirma, kājal, gājal, kajal; w Zachodniej Afryce tozali, kwalli. Kohl znany był już w czasach starożytnych. Malowały się nim królowe i zamożne kobiety od 3100 wieku p.n.e. głównie w celach zdrowotnych. Wierzono, że będzie on chronić przed promieniowaniem silnych promieni słonecznych.

 Początkowo specyfik określano mianem galena, a z czasem kohl. Górne powieki  podkreślano galeną  (kolor czarny ), a dolne malachitem (kolor zielony). W Indiach kajal aplikowany jest niemowlętom zaraz po urodzeniu  w celu podkreślenia ich spojrzenia oraz  uniknięcia przeklęcia dziecka przez diabła. Przeważnie robi sie kropkę na lewej stronie czoła lub kresę na lini wodnej oka. Do tej pory niektóre kobiety same go wytwarzają domowymi sposobami. Wszystkie składniki użyte w jego produkcji posiadają lecznicze właściwości i stosowane są w Ayurvedzie  i medycynie Siddha. W kulturze Panjabi surmy używają mężczyźni podczas różnych ceremonii rodzinnych i religijnych. "(zródło)






Stożek jest twardy i za jego pomocą można namalować kreskę na górnej powiece pod warunkiem, że nie straci kształtu, staram się go tak używać aby zachowywał ostry kształt. Namalowanie bardzo cienkiej kreski jest niemożliwe ale można to zrobić za pomocą pędzelka do eyelinera lub pędzelka skośnie ściętego.




Kapitalny produkt do podkreślania oczu, szczególnie na wieczorne wyjścia, doskonały do smokey eyes! Sprawdzi się jako baza pod cienie i do kresek na powiece górnej, dolnej oraz na linię wodną, cudnie wybiela gałki oczne :)
Produkt jest bardzo tani, jego cena waha się w granicach 10 zł. Dostępne w drogerii internetowej Yasmeen i Magiczne Indie, ten drugi sklep mogę polecić z czystym sumieniem, wiele razy tam kupowałam.



Magiczne Indie                    Yasmeen Souk


Wszystkie kajale są w bardzo słabych jakościowo opakowaniach. Moje na szczęście jeszcze się nie rozpadło i jak na razie wieczko nie spada :) Produkt jest mały (wielkość i kształt pomadki do ust) i można zabierać go ze sobą do torebki.



niedziela, 18 maja 2014

Krem pod oczy Eveline Argan Oil

Przeciwzmarszczkowy krem pod oczy Eveline z efektem chłodzenia stosuję już przez 3 miesiące, znudził mi się dawno temu a jeszcze wciąż go trochę mam. Kremy pod oczy zużywają się bardzo wolno a już szczególnie te o wodnistej konsystencji.
Nakładam go przeważnie na noc, rano lubię żele chłodzące Flos Lek (obecnie z zieloną herbatą) bo ładnie ściągają opuchliznę z powiek i worki pod oczami. Mam ogromną ochotę kupić już nowy, jakiś inny krem pod oczy (tak, wciąż myślę że znajdę dla siebie krem idealny), mam saszetki łagodzącego Sylveco, przyjemny i chyba się skuszę na pełnowymiarowe opakowanie.




Jego lekka formuła bardzo łatwo się wciera bez naciągania skóry. Bezzapachowy, nie podrażnia oczu, nie wywołuje efektu łzawienia. Błyskawicznie się wchłania, zostawia na skórze delikatny, nietłusty film. Nie warzy się pod oczami, współpracuje z korektorem (w moim przypadku Inglot i zestaw korektorów Wibo). Ogromny plus za filtr SPF 15. Niestety efektu chłodzącego nie odczuwam, szkoda bo lubię to uczucie pod oczami. Rano mam czasami opuchnięte powieki lub worki pod oczami i z nimi całkiem dobrze sobie radzi. Używany codziennie na noc rozjaśnia zasinienia w kącikach a przede wszystkim fajnie nawilża, jestem bardzo zadowolona. Producent poleca ten produkt paniom dojrzałym, krem ma wygładzać "wszystkie zmarszczki pod oczami", w tym temacie się nie wypowiem, moja skóra jest jeszcze młoda i nie mam zmarszczek ale rewelacyjnie nawilża.








Podsumowując
Ponownie nie kupię ponieważ mam na oku parę innych kremów i chciałabym sprawdzić ich działanie. Jeśli szukacie delikatnego i dobrze nawilżającego kremu pod oczy to warto się skusić. Na efekt chłodzenia nie ma co liczyć.




piątek, 16 maja 2014

Idealne pomadki na co dzień. Lip Paint Inglot 63 i Rimmel Airy Fairy 070

Obie doskonałe, świetnie się nakładają, nie rozmazują. Kolory kapitalne, coś na pograniczu nude i różu, pasują na co dzień i do każdego makijażu oka. Miałam już kilka opakowań, od około 4 lat non stop do nich wracam. Idealne ♥♥



Lip Paint Inglot 63 to pomadka w kremie. Produkt zamknięty jest w okrągłym i małym słoiczku. Delikatny kolor różowy, bardzo stonowany z mega wysokim połyskiem. Trwały jak pomadka i daje blask jakby usta pokryte były dodatkowo błyszczykiem. Nie zastyga na ustach jak np seria Apocalips od Rimmel, nie wysusza ust nie zbiera się w załamaniach i kącikach, schodzi raczej równomiernie, z trwałości jestem bardzo zadowolona. Do nakładania konieczny jest pędzelek. Ewentualne poprawki na większych wyjściach możliwe jedynie za pomocą pędzelka od ust (dostępne na wyspach Inglota wersje torebkowe) i lusterka.





Rimmel Airy Fairy to najbardziej popularny odcień wśród pomadek drogeryjnych. Jest to chłodny róż z dodatkiem ciepłych, złotawych tonów. Bardzo uniwersalny, będzie pasował większości kobiet niezależnie jakim jest typem kolorystycznym. Trwała, nierozmazująca się, równomiernie znika z ust. Wykończenie jest z delikatnym połyskiem.





Jakie są Wasze, sprawdzone pomadki, na które zawsze możecie liczyć? :)

środa, 14 maja 2014

Włosowa aktualizacja


Ostatnia aktualizacja włosowa była w marcu, odkąd nie zapisuję w notesie tematów na bloga o wielu rzeczach zapominam, muszę wrócić do zapisywania notatek ;)

W środę, dokładnie tydzień temu robiłam koloryzację, rozjaśniałam sam odrost i zdecydowałam się na podcięcie. Poleciało około 3 cm włosów, każdego cm zawsze mi szkoda ale potrzebowały już konkretnego cięcia. Jak zwykle były cieniowane, kręconych włosów nigdy nie obcina się na prosto. Cieniowania nie widać ale robi ogromną różnicę. 
Przesilenie wiosenne (mocno dało popalić włosom) już na szczęście minęło, początek maja nie był najlepszy, włosów wypadało nieco więcej niż zwykle. Już ustało, wszystko wróciło do normy. Włosy nigdy drastycznie mi nie wypadały, nigdy odpływ w wannie nie jest zapchany po myciu włosów, odpukać! Mam nadzieję, że nigdy nie doświadczę nadmiernego wypadania. Wypada ich więcej jedynie z początkiem wiosny i jesieni ale to normalne. 

tak było tydzień temu



aktualne włosy, na zdjęciach 3 dni nie myte, jest frizz, loki słabe, no cóż takie czasami też trzeba pokazać... 





Zapraszam na przegląd kosmetyków, które aktualnie używam. 


Oleje
Od paru lat byłam wierna olejkom indyjskim, szczególnie na oklaski zasługuje Amla. Przyszedł czas na wypróbowanie olejków rosyjskich. Pierwszy kupiłam regenerujący Babuszki Agafii, jestem z niego bardzo zadowolona, dodaje blasku, pięknie i subtelnie pachnie, użyty na noc nie będzie przeszkadzał spać. Skoro ten pierwszy się sprawdził dałam szansę następnemu, wybrałam również regenerujący z serii Bania Agafii, chciałam ten na porost ale niestety był wykupiony, zamawiałam przed świętami, była wtedy darmowa wysyłka na stronie Skarby Syberii.
Obracam na razie tylko tymi dwoma olejami, dają radę i są wystarczające na aktualne potrzeby moich włosów.



Stylizacja
Artiste Mega Mocny służył mi dobrze przez całą zimę i nadal dobrze podkreśla skręt. Często pytacie czy mi nie puszy włosów, nie puszy :)
Cien to męski żel z Lidla, pojawił się całkiem niedawno w mojej łazience, na pewno wykorzystam go do końca, lepiej utrwala niż Artiste, nie wiem czy kupię go ponownie, wciąż szukam odpowiednika męskiego żelu Isana :( Oprócz tych żeli od czasu do czasu lubię podkreślić fale żelem lnianym.



Odżywki
Mam 2 balsamy z serii Planeta Organica, Aleppo i Marokański. Oba dobrze mi służą ale niestety już zostały końcówki na dnie, trudno wyczuć w tych butelkach ile tego jest, podejrzewam, że na max 2 użycia. Marokański ma piękny zapach, jak perfumy :) dlatego dokupiłam sobie szampon. Aleppo wykończę i zastąpię go tureckim albo fińskim.




Odżywki bez spłukiwania
To się u mnie raczej nie zmienia. Nie umiem obyć się bez Naturii i Mrs Potter's. Muszę nałożyć jakąś na wilgotne włosy, żeby dociążyć włosy i podkreślić falowanie. Używam mak i bawełna z Joanny do mycia bo służy mi najlepiej ostatnio, lubię jej zapach.
Aloesowy Potter's jest cięższy nakładam po myciu w wilgotne włosy przed przystąpieniem do rozczesywania. 


Organic Cedar Planeta Organica
Wciąż testuję ten duet, balsam cedrowy czasami łączę z odżywką Artiste. Recenzja pojawi się za jakiś czas. 




Dodatkowo:
Piłam drożdże przez 5 tygodni, przerwałam 3 dni temu, robię przerwę. Od czasu do czasu ukręcę z nich maskę na skórę głowy z olejkiem rycynowym.
Kupiłam wcierkę Jantar i suplement diety Silica. Zacznę łykać z końcem maja.
Oprócz tego stosuję i będę stosowała raz w tygodniu maskę z siemienia lnianego.

Tak wygląda obecny zestaw, wiem że tego jest dużo ale moje włosy lubią różnorodność a ja uwielbiam mieszać, polepszać i kręcić wciąż nowe mieszanki :))))

Chętnie poczytam o Waszych aktualnych włosowych produktach :)
Jak Wam mija najpiękniejszy miesiąc w roku? Mi ucieka przez palce, doba jest za krótka...


                                                                                                       Buziam :)


poniedziałek, 12 maja 2014

Koloryzacja farbą CeCe 9 Extra Light Blond


O tym, że lubię używać farb CeCe wspominałam już wiele razy, poprzednio siostra użyła koloru 10/03 i wody 6 % efekty tu KLIK. Byłam zadowolona ale postanowiłam wypróbować inny odcień.
Włosy farbowałyśmy w środę, zdecydowałam się na bardziej naturalny blond {9 Extra Light Blond }i wody 9 %. Moja wrażliwa skóra głowy zle to zniosła, piekła mnie przy nakładaniu. Woda 6 % mnie nie podrażnia ale prawdopodobnie przy tym odcieniu byłaby za słaba. Jak zwykle na wierzchu dodała mi kilka jaśniejszych refleksów.
Włosy już doszły do siebie ale były trochę suche po koloryzacji, rozjaśniałyśmy tylko odrost a na długość nałożyłam dużo olejku regenerującego Bania Agafii.


na zdjęciach lekko wilgotne









Farbę trzymałam na włosach około 35 min. Z efektu jestem bardzo zadowolona, blond mi wyszedł bardzo naturalny, ani chłodny, ani ciepły.