środa, 31 października 2012

Recenzja tuszu Astor Big Boom i ulubione świeczki pazdziernikowe :)

Jakiś czas temu był wielki szał na tusze z dużymi szczoteczkami, podchodziłam sceptycznie, przeważnie wybieram te wąskie i małe. Mam gęste rzęsy ale bardzo krótkie i do wydłużenia ich najbardziej spisują się szczoteczki cienkie, te grube pięknie pogrubiają ale często sklejają rzęsy i za mało wydłużają.
Nie miałam wielkiej chęci posiadania tuszu z mega szczotą ale skusiła mnie promocja w Rossmannie, kosztował 20 zł jak większość tuszy drogeryjnych więc wrzuciłam do koszyka.


Moje obserwacje:
-szczoteczka jest bardzo duża, trzeba nauczyć się nią pracować i uważać aby nie wymazać górnej powieki
-bardzo trudno maluje mi się nią dolne rzęsy, często zostają mi kropeczki między rzęsami
-mocno pogrubia rzęsy
-ma ładny czarny kolor
-nie kruszy się
-przydatna aż 12 miesięcy po otwarciu
-bardzo wolno gęstnieje w opakowaniu
-niesamowicie wydajna
-pojemność 12 ml
-ładnie rozdziela gdy trochę podeschnie




W porównaniu do szczoteczki Max Factor 2000 Calorie


Podsumowując:
Nie kupię ponownie tego tuszu i żadnego innego z tak dużą szczoteczką. Niewygodnie się nią maluje, trudno dotrzeć do krótkich rzęs. Świetnie spisuje mi się gdy pierwszą warstwę zrobię tuszem wydłużającym a drugą właśnie tym, wtedy mam prawie efekt sztucznych rzęs, te wydłużone mocno pogrubia :)
Takie szczoty są dla posiadaczek dużych oczu z pięknymi długimi rzęsami, które potrzebują tylko objętości.



Rok temu dodałam post o świeczkach z Biedronki La Rissa, dalej je kupuję od czasu do czasu. Dodatkowo zaczęłam kupować podgrzewacze zapachowe, często stawiam je na stole gdy jest mało miejsca.












W pazdzierniku najczęściej ocieplały moje pomieszczenia świeczki zapachowe z Rossmanna Bolsius, jedna sztuka kosztuje 9,90. Do tej pory nie wyczaiłam ile godz się palą, producent też nic nie wspomina na opakowaniu... Dostępne w 4 wariantach zapachowych: magnolia, konwalia, wanilia, chyba żurawina jest też dostępna. Najintensywniej pachnie wanilia.









wtorek, 30 października 2012

Weselne włosy Eweliny

Witam cieplutko bo za oknem bardzo zimno i wciąż leży ten paskudny śnieg! Spadł za szybko, zaskoczył jesień a mnie skutecznie zniechęcił do spacerów. Siedzę po pracy pod ciepłym kocem z zieloną herbatą przy laptopie przeglądając strony internetowe z rajstopami ale o tym innym razem :)


Posty niekosmetyczne cieszą się ogromnym zainteresowaniem, przeglądam statystyki i czasami oczom nie wierzę, posty denkowe i zakupowe mają więcej wyświetleń niż np makijaże O_O
Dlatego dziś trochę prywaty.

W sobotę byłam na weselu w swoich naturalnych lokach, które uzyskałam za pomocą 4 kosmetyków, w pół godziny. Zawsze czesałam się we fryzury z włosów kręconych na wałki a potem na lokówkę, oto kilka z nich:













To zdjęcie jest bardzo stare,  wybaczcie jakość.




Tym razem nie chciałam nic wyczesanego, upinanego, więc poszłam po prostu w swoich naturalnych włosach.

Użyłam:


Odżywki Joanna Naturia mak i bawełna do umycia skalpu i całej długości włosów, po spłukaniu nałożyłam odżywkę lekką, nieobciążającą z Elseve dodającą objętości na około 4 min.   Postawiłam na minimalizm aby włosy miały objętość i nie były dociążone. Po osuszeniu wgniotłam we włosy odżywkę Mrs Potter's bez spłukiwania, niestety została wycofana i mam już resztki z zapasów :( Rozczesałam i wgniotłam sporą ilość żelu Isana męskiego po czym wysuszyłam dyfuzorem. Suche loczki są czasem jak sucharki, w takiej sytuacji odgniatam włosy ze spuszczoną głową w dół w bawełnianą koszulkę, po takim zabiegu włosy będą mięciutkie i będzie ich nieco więcej :)

Efekt zwykły, codzienny. Ale na pewno włosy będą wdzięczne, że ich nie męczyłam i nie łamałam wsuwkami :)


Zdjęcia były robione 9 godz po stylizacji, w tym czasie zdążyły zmoknąć i zwilżyć się od padającego śniegu, żałuję że nie zrobiłam zdjęć zaraz przed wyjściem ale zawsze pędzę przed takimi imprezami, nigdy nie mogę się wyrobić, loki miałam dużo ładniejsze zanim zmokły.


Pewnie padną pytania czy chodzę na solarium? Opalenizna jest pozostałością z wakacji, było gorzej ale powoli jaśnieję :P Dwa razy nakładałam samoopalacz Dax w piance, lubię go pięknie ociepla skórę.








Futrzak grzeje się ze mną :D






Takie kapcie grzeją mnie najlepiej, nie pamiętam już gdzie je kupiłam ale na pewno w jakimś markecie.



poniedziałek, 29 października 2012

Golden Rose Mineral Terracotta Powder 05

Uwielbiam ten kosmetyk! Jest wielofunkcyjny, bardzo uniwersalny. Puder podzielono na dwie części, w jednej jest przepiękny odcień bronzera, nie za zimny bo tego staraaasznie nie lubię, wyglądam trupio, smutno i mam wrażenie, że cała cera jest zmęczona, ziemista...




 Kolor będzie pasował każdemu, jest bardzo bardzo subtelny dodatkowo komponuje się z każdym makijażem. Wykończenie na skórze jest aksamitne, matowe w świetle dziennym, w słońcu i świetle sztucznym widać delikatne migające drobinki. Nie daje wulgarnego efektu i nie mamy dyskoteki na twarzy więc idealnie sprawdza się w codziennym makijażu.
Do nakładania używam miękkiego dużego pędzla, rozprowadza się bajecznie, równomiernie, nie zostawia smug i nie robią się prześwity przy rozcieraniu. 





 Druga część to rozświetlacz, bardzo dobrze napigmentowany, wystarczy niewielką ilość nałożyć na kości policzkowe, łuk brwiowy. Nakładam i rozcieram  go palcami, równomiernie rozprowadza się na skórze. Na dłoni wygląda mocno perłowo bo nałożyłam go w dużej ilości aby dobrze oddać kolor na zdjęciach. Roztarty na kościach policzkowych pięknie odbija światło, nie rozjaśnia mocno i nie jest zbyt srebrny, biały... Jestem posiadaczką cery o żółtawym zabarwieniu, wszelkie białawe odcienie rozświetlaczy mocno odcinają mi się na twarzy i zwyczajnie do mnie nie pasują. Z tym kolorem trafiłam idealnie.




Gama kolorystyczna jest spora ale tylko wariant 05 i 06 posiada rozświetlacz, reszta kolorów to same bronzery, zdecydowałam się na ten bo wiedziałam że będzie miał wielofunkcyjne zastosowanie a dodatkowo można je mieszać, 2 w 1 daje więcej możliwości :)
Minusem jest opakowanie, moje bardzo słabo się domyka i brak charakterystycznego 'klik" przy dociskaniu wieczka, może otwierać się w torebce. W sumie mocno mi to nie przeszkadza bo tego typu kosmetyków nie noszę ze sobą.

Cena: 24, 90
Pojemność: 12 g

Trwałość: trzyma mi się cały dzień jak większość innych bronzerów, rano staram się dobrze zmatowić skórę a w ciągu dnia jej nie dotykam i zazwyczaj nie mam problemu, że coś tam mi spływa.

Uwielbiam go za piękny odcień i komfort używania.

niedziela, 28 października 2012

Makijaż łososiowo-fioletowy w bordowej oprawie



Makijaż dzienny, kolorowy ale w bardzo delikatnych, stonowanych odcieniach. Dlaczego takie połączenie?
Często wybieram kolory, które podkreślają moją brązową tęczówkę.
Bordowa kredka delikatnie zagęszcza linię rzęs ale nie "zamyka" oka. Cel osiągnięty, oczy wydają się duże i brązowy kolor tęczówki gra pierwsze skrzypce :))








Twarz
Pomieszałam 2 podkłady Max Factor Lasting Performance z Essence Stay All Day, puder sypki Inglot, bronzer Golden Rose. 

Oczy
 Baza pod cienie Inglot, na całej powiece cień Inglot łososiowo- różowy 470, w zewnętrznej części powieki roztarłam fiolet z trójeczki Paese 803, dolną zewnętrzną część powieki pokryłam bordowym cieniem Inglot 452.
Kreskę wzdłuż linii rzęs zrobiłam kredką FM  Sharpener. Na rzęsach tusz Golden Rose Sexy Black.

Usta
Pomadka Golden Rose 98 i błyszczyk Astor Shine Deluxe.


piątek, 26 października 2012

Niebieski manicure z lakierem Vipera Focusion 907

Ten smerfny niebieski odcień wpadł mi w oko od pierwszego spojrzenia. Stała na półce cała seria tych lakierów i żaden do mnie tak mocno nie przemawiał jak ten :))
Niebieskich kolorów w moich zbiorach jest bardzo mało dlatego, że nie jestem wielką fanką niebieskości na swoich paznokciach. Uważam, że nie wszystkie odcienie do mnie pasują, ten mnie kupił swoim nietypowym odcieniem, bardzo przyjemnym dla oka ;)

Lubię w nim wiele rzeczy. Bardzo plastyczny, szeroki pędzelek, który pokrywa moje łopatowate paznokcie przy dwóch pociągnięciach. Lakier jest wodnisty i bardzo to w nim lubię, nie przepadam za gęstymi, ciągnącymi się lakierami. Ogromny plus za szybkie wysychanie! Połysk również niczego sobie i nie było odprysków po 2 dniach noszenia. 

Trochę gorzej z kryciem i ceną. Ten odcień potrzebuje 3 warstw i tyle mam na paznokciach. Cena jak dla mnie odpychająca jak na lakier Vipery, zapłaciłam za niego 16 zł za 12 ml i chyba raczej więcej nie kupię, w Inglocie mam 16 ml za 20 zł bardzo cenię sobie te lakiery i wolę w nie inwestować. Poza tym większość kryje po 2 warstwach i mają wąskie pędzelki, bardziej precyzyjne i z łatwością maluje się nimi paznokcie u stóp, z tym od Vipery już nie jest tak łatwo... 

Czy polecam?
Nie, są tańsze i lepsze, np Flormar :))

Jeśli któraś z Was zna odpowiednik bardzo proszę o podanie  nr w komentarzu.




czwartek, 25 października 2012

Joanna Apteczka Babuni. Odżywcze masło do ciała.

Na to masło skusiła mnie niska cena i ogromna ciekawość. Lubię firmę Joanna ma wiele kosmetyków do włosów, które bardzo lubią moje lokasy, firma kojarzy mi się również z ładnymi zapachami.
Będąc w osiedlowej drogerii chciałam kupić kolejne masło Bielendy z bawełną, bardzo dobrze je wspominam, likwiduje suche skórki na nogach w parę dni. Wiedziałam, że po powrocie z wakacji będę miała z tym niemały problem, szczególnie po paru dniach gdy skóra odpocznie od słońca i zacznie się intensywnie łuszczyć.


Pani sprzedająca zawsze mówi mi o nowościach, gdy wchodzę do sklepu widzę uśmiech na jej twarzy ( powiem nieskromnie, że w drogeriach i aptekach jestem lubiana, znana bo często kupuję i uchodzę za uśmiechniętą i nieproblemową klientkę, nigdy nie wszczyna awantur bez powodu, nie wychodzę z miną "rozkapryszonej dziewczynki która nie dostała lizaka" bo czegoś akurat nie było) to bardzo miłe.
Zaproponowała mi masło Joanny, kupiłam bez większego zastanawiania się, 300 ml kosmetyku to bardzo dużo. Zdecydowałam się na odżywcze dlatego, że ma w składzie olej z pestek słonecznika i to mnie najbardziej przekonało.




 Konsystencja: masłowa :) zbita, nie za gęsta łatwo ślizgająca się po skórze.

Zapach: w moim odczuciu trochę słodki, bardzo delikatny, nie nudzi się po paru dniach stosowania.

Działanie: z nawilżaniem daje radę, używałam go na całe ciało ze szczególnym uwzględnieniem moich suchych łydek, szybko się wchłania, zostawia na skórze przyjemny film, nietłusty, raczej taki, który daje poczucie ukojenia ściągniętej skórze, na drugi dzień rano skóra jest miękka i delikatna w dotyku.


Masła już mam na około 3 zastosowania, kolejne mam również z Joanny o obłędnym zapachu wanilii, którego już tydzień używałam na wakacjach, do tej serii maseł na pewno jeszcze wrócę.





środa, 24 października 2012

Marynowane grzybki

Jesień w pełni, na drzewach coraz mniej liści a w lasach grzyby! :)
Miałam sporo zielonek, od razu przyznaję się, że sama nie nazbierałam :P Niestety nie mam czasu się wybrać i bardzo żałuję bo spacer po lesie bardzo mnie odpręża, wycisza, poprawia nastrój... 
Zrobiłam tydzień temu grzybki marynowane, może komuś przyda się receptura dlatego dziś niekosmetycznie. 



Zalewa:
-1 szklanka cukru
-1 szklanka octu 10%
-3 szklanki wody
-łyżka soli 
-ziele angielskie
-liść laurowy
-2 cebule

Do słoika
-2 ziarenka pieprzu
-odrobinę gorczycy




Oczyszczone grzyby obgotowuję 15 min, osączam, nakładam suche do słoików zostawiając od góry 2 cm przestrzeni. 







Napełnione grzybami słoiki uzupełniam zalewą, na wierzch układam trochę cebuli z zalewy i zakręcam, nie trzeba pasteryzować, odstawiam do wystudzenia ustawiając do góry dnem. 
Smak zalewy jest słodko-kwaśny, wyważony, cukier łagodzi ocet. 

Bardzo lubię kwaśne przekąski, pikantne też :) Uwielbiam ogórki w chili ale o tym może innym razem :)


Lubicie marynowane grzybki czy macie do nich wstręt? Przyznać się :D 
Chętnie poczytam Wasze proporcje na zalewy...